Pandora Hearts – Odcinki 23-25 (ostatni)
Dzisiejszym głównym punktem programu jest referat, który nabazgrałam kiedy nie miałam neta. Zaraz się przekonacie jakiego natchnienia dostałam (ogroooom tekstuuuu ;P) hahahah
Cieszę się, że mam już tą notkę napisaną i jedyne co jeszcze pozostaje to korekta błędów :) Byłam dzisiaj w nowo otwartym centrum handlowym (ogrooomneeee!) i kompletnie nie mam na nic siły xD
Wracając jednak do PH – postanowiłam tym razem nie robić streszczeń. Poniższa notka zawiera moje ogólne przemyślenia dotyczące całej serii + kilka słów apropo OST2 i Specialu 03,04. Jakby nie było żegnamy się dziś z Pandorą i jej obecnością na blogu – …chyba, że kiedyś postanowią zrobić jakieś OAVki ;)
Przemyślenia końcowe:
Pandora Hearts to seria dobra, ale niestety bardzo nierówna i to pod praktycznie każdym względem.
Pomijając już sam fakt, że grafika jest dość specyficzna i nie raz aż nienaturalnie czarne cienie na włosach czy twarzach doprowadzały mnie do szału, to miała ona swoje lepsze i gorsze chwile. Nie wiem czy to jest wina jakości w jakiej oglądałam (starłam się trzymać około 200 megowych avkiów lub mkv), ale niektóre sceny wyglądały naprawdę nieciekawie w porównaniu do innych faktycznie ślicznych (moim zdaniem ostatni odcinek wyglądał rewelacyjnie ^^).
Do tego potwory alias chainy były błeeee ;p Nie uznaję tego za minus bo studio dokładnie trzymało się mangowych projektów, ale chce zaznaczyć, że Japończycy uwielbiają ohydnie wyglądające monstra. Zagrajcie sobie w jakieś japońskie rpg – tam zawsze jakiś boss musi być wstrętnym-oślizgłym-glutem lub czymś w ten deseń ;]
Przechodząc jednak z wrażeń wizualnych na te słuchowe. Muzyka była boska! Co prawda nie spodziewałam się, że Yuki Kajiura jest w stanie zawalić jakikolwiek soundtrack, ale i tak zaskoczyło mnie jak świetna była ścieżka dźwiękowa do Pandory ^^ Każdy z dwóch OST zawiera utwory prawdziwie nastrojowe, melancholijne, jak i te wesołe, optymistyczne. Najfajniejsze jest to, iż pomijając całą otoczkę i to, że piosenki bardzo dobrze wpasowują się w anime i dane sceny, świetnie słucha się ich bez tego wszystkiego :) Bardzo często odpalam sobie te „ulubione” i słucham np. jadąc autobusem, czy przed snem leżąc w łóżku ;)
Ogólnie rzecz biorąc bardzo przyciągało mnie do tej serii wrażenie, że mam do czynienia z mroczniejszą wersją opowieści o „Alicji w Krainie Czarów”. Mieliśmy tytułową Alicję, karty jako nazwy chainów, Kota Cheshire – strasznie podobała mi się taka wypaczona wersja opowieści Lewisa Carrolla;]
Co się tyczy samej fabuły – to był pierwszy czynnik, który zainteresował mnie tym tytułem. Jestem wielką fanką fantastyki i science-fiction, a tym samym od razu zwróciłam uwagę na ciekawy wątek chłopca wtrąconego do otchłani. Nie miałam jeszcze z czymś takim do czynienia, więc to był wielki plus ^^ Niestety sprawa wygląda tak, że fillery trochę zabijają tą serię. Zdecydowanie fragmenty oparte na mandze są jakby lepiej zrobione i dopracowane oraz oczywiście przestawiają fajniejsze wątki niż te zmyślone przez scenarzystów. Trochę wkurza mnie fakt, że końcówka tego anime została zrobiona tak jak została. Brakuje tu tego dramatyzmu, z którego słynie PH. Pojawienie się Zaia w wersji pisanej było szokiem, a konfrontacja z nim porządnie poruszyła wszystkich bohaterów. Tutaj Oz jakoś za szybko otrząsnął się z tego wszystkiego. Do tego moja ulubiona Sabrie Arc nie została zanimowana :( Ogólnie te ostatnie odcinki nie były jakoś strasznie złe (w końcu musieli zrobić jakoś ten open ending), ale spodziewałam się czegoś lepszego…
Dajmy na to walki – tak ta z tym wielkim smoko-podobnym-czymś jak i ta z Griffonem to było takie hop siup i gotowe. Zero emocji ;p
Idźmy jednak dalej – bohaterowie. To jest zdecydowanie jeden z najjaśniejszych atutów Pandory! ^^ Barwni, zabawni, głębocy. Oz urzekł mnie tym jak sprzecznie prezentował się jego zewnętrzny i wewnętrzny charakter. Chciał sprawiać wrażenie wiecznie radosnego optymisty, a tak naprawdę pożerał go smutek i melancholia. Z drugiej strony Gil, który na początku wydawał mi się tą poważną i twardą postacią, okazał się sentymentalną i uczuciową głową wodorostów xD Alice – niby prostolinijna dziewucha, a też skrywa swoją tajemnicę. Break – wesołek z mroczną przeszłością. Uwielbiam to, że nikt nie jest taki jak się na początku wydaje. Powierzchowność zwodzi nas apropo tego jacy są naprawdę. Tutaj zdecydowanie każdy zasługuje na pochwałę ^^
Pozytywnie zaskoczyły mnie także relacje pomiędzy bohaterami. Nikt nie próbował tutaj na siłę upchnąć romansu, który prawdę mówiąc pasowałby jak piernik do wiatraka. Raczej postawiono na przyjaźń i to taką pełną oddania i prawdziwie szczerą – w żadnym aspekcie nie zahaczała o shonen-ai i jestem prze szczęśliwa z tego powodu. Japończycy uwielbiają wszędzie pakować najróżniejsze podteksty, a tutaj wszystko było takie… hmmm… brakuje mi określenia… „heartwarming”? Tak, o to słowo mi chodzi ^^
Ogólnie to Pandora całkiem nieźle wyszła jako swego rodzaju fuzja przeróżnych gatunków. Fragmenty komediowe były okropnie zabawne (króluje tu odcinek 20! xD), a te tajemnicze i smutne potrafiły wywołać u mnie jakąś taką melancholię…
Jakie są więc końcowe wnioski? Na pewno muszę złożyć wielkie podziękowania autorom tego anime, ponieważ dzięki serii „ruchomej”, zabrałam się za czytanie mangi, którą uważam za jedną z lepszych z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia ^^ …a teraz tak na serio. Jest to zdecydowanie tytuł dla tych, dla których liczy się przekaz, a nie jego forma. Można się rozkoszować bardzo dobrą fabułą i świetnymi bohaterami, ale strona wizualna czasami robi małe zgrzyty. Za to muzycznie mamy przed sobą geniusz w najczystszej postaci ^^ Wielbiciele zagadek, niedopowiedzeń, mrocznych faktów także zdecydowanie znajdą tu coś dla siebie. Pandora promieniuje specyficzną aurą tajemnicy, skutecznie przyciągającą przed ekran ;)
Nie pozostaje mi nic innego jak liczyć, ze może w przyszłości ukaże się coś jeszcze spod szyldu PH. W końcu seria TV Tsubasa Chronicle rewelacją nie była, ale OAVki potrafiły zrobić piorunujące wrażenie – z chęcią widziałabym coś takiego także w wykonaniu Oza i spółki ;D W końcu kto nie ma ochoty zobaczyć jeszcze raz uśmiech naszego optymistycznego blondyna, płaczącego z byle powodu Gila, czy obżerającą się Alice? Kochanego tsundere Elliota, złośliwego Breaka i niepozorną Sharon? Uważam, że mimo wszystkich niedociągnięć jakie można wytknąć temu tytułowi, ma on w sobie coś takiego, że oglądając czy czytając czujemy się jak zaczarowani ^^
PH Special 03 – Zwalił mnie z nóg! Oglądałam go kilka razy, a i tak potrafił wywołać u mnie ogromne wybuchy śmiechu i wielki uśmiech na twarzy! xD Jeśli Ph byłoby szkolną komedią i miałoby w ten sposób wyglądać, to ja jestem na tak! Geniusz! ;] Gil jako nauczyciel pasuje idealnie, a Alice się jak najbardziej sprawdza jako przywódca gangu ;P Najlepiej wypadł jednak Jack – on jako taki badass to coś czego nie można nie zobaczyć – kompletnie wywrócili mu charakter do góry nogami :) Trzeba to zobaczyć!
PH Special 04 – oprócz tego, że chibi Alice i Echo wyglądały słodziutko, jakoś szczególnie nie wywołał u mnie radosnego rechotu… przynajmniej część właściwa xD Dodatek po zapowiedzi odcinków rozłożył mnie na łopatki całkowicie – szczególnie Vincent i łamaniec językowy w jego wykonaniu hahahah Jak można było się spodziewać, Ozowi wyszło perfekcyjnie xD
Btw sami spróbujcie sobie to szybko, dwukrotnie wypowiedzieć (masakra! ;]) „aka kuchibiru ao kuchibiru kuchibiru” (nie wiem dlaczego, ale jak ja tego słucham to wydaje mi się, że wymawiają „chibigiru”, ale według przekładu „usta” to właśnie „kuchibiru” ^^)
Pandora Hearts OST2 – już to mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz – geniusz! ^^ Naprawdę po tych dwóch soundtrackach do Pandory przysięgam, że wielbić będę Yuki Kajiure po wsze czasy! ;)
Jeśli chodzi o moje ulubione utworki, to tak: „Reminisce” (1 i 2) jest tak przyjemnie melancholijne, „Pandora Hearts Expanded” – spodziewałam się czegoś innego, ale i tak nie jest źle :) Lubię ten motyw, więc w każdej wersji przyjemnie mi się go słucha ^^ „The Relief” to TRC jak żywe! W pewnym momencie brzmi jakby był istnie wyciągnięty z Tsubasy. „Reveal”, takie niby nic specjalnego, ale kościelne organy budują taki nastrój, że aż włoski na rękach się jeżą ;] Słysząc „A Shadow” mam ochotę się odprężyć i odlecieć gdzieś myślami – cudownie nastrojowy. „ Narrate” to spokojny utworek, który polepsza mi humor, czuję w nim taki optymistyczny przekaz. Na „Melody 2”, czyli „Lacie” w wersji na pianino, czekałam już od dawna – nie zawiodło moich oczekiwań ^^ „Gravel” – gitarka! Okropnie kojarzy mi się z muzyką do Final Fantasy (VIII szczególnie! :)), a to bardzo pozytywna sprawa, ponieważ tamte OST potrafię słuchać godzinami ;) „Do It Later” mnie oficjalnie rozbroiło! Po usłyszeniu praktycznie turlałam się po podłodze ze śmiechu ;] „Revolve” to kolejna aranżacja głównego motywu przewodniego PH.
Na koniec zostawiłam sobie główny „smaczek” tej płytki, czyli „Everytime You Kissed Me”. Początkowo miałam do tejże piosenki pewne opory, ale teraz naprawdę jestem uzależniona i muszę jej posłuchać chociaż raz dziennie ^^ Piękny głos, ładny tekst (nudziło mi się kiedy nie miałam neta to go przetłumaczyłam xD Dodam na dniach ^^), nastrojowa melodia – szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ktokolwiek zrobi wokalną wersję „Lacie”, ale jeśli taki ma być efekt końcowy to ja jestem za! ^^
Cóż, tym sposobem doszliśmy do końca tej notki :) Musimy się pożegnać z Pandora Hearts – przyznaję, że przyjemnie spędziłam przy niej czas. Ostatecznie wystawiłam jej MALowe 8/10 i będę się tej decyzji trzymać ^^
Screeny:
Cheers! :*
Posted on 28 października 2009, in Anime, Pandora Hearts and tagged Anime, J-Music, odcinek, Pandora Hearts, screeny, streszczenie. Bookmark the permalink. 8 Komentarzy.
Zaczne od końca bo od piosenki „everytime you kissed me” bo miałam identyczne odczucia gdy pierwszy raz usłyszałam ją w anime. Ale teraz ta piosenka ciągle chodzi mi po głowie i znam prawie cały tekst na pamięć :)
Co do ostatnich 2 odcinków, to nie będe o nich wspominać bo staram się wyrzucić z pamięci niemiłe wrażenie jakie zostawiły. Po prostu dla mnie ich nie ma.
W odcinku specjalnym nr 3 zdecydowanie za mało było Breaka, a skandalem jest to, że w ogóle nie pojawia się w specjalu nr4! Ja chcę więcej Breaka! ;(
Mam też małe pytanko, czy pożegnanie się z serią oznacza że kolejne odcinki specjalne nie będą już komentowane na blogu?
Powiem krótko: Zakochałam się w tym anime, kupiło mnie w całości, muzyką to męczę całe otoczenie:) hehe I tak myślę czy by się za mangę nie zabrac….
Właśnie 5 minut skończyłam oglądać odcinki 18-25 a w weekend zamierzam obejrzeć odcinki specjalne ^.^
Hm.. w sumie to nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Sądziłam, ze jeśli puszczę sobie YUI od razu najdzie mi wena do pisania tego komentarza, ale.. nie wiem. Spodobało mi się to wszystko, tzn. właściwe każdy odcinek, ale nawet jeśli sprzedawaliby mangi – nie kupiłabym. Po pierwsze: wolę zaopatrzac się w romanse lub chociaż coś z dreszczykiem, a po drugie: PH na tyle mi się nie spodobało. Sama przyznaj, czasami było nudno, nie? Może spodziewałas się długiego komentarza, ale teraz i tu go kończę. Pandora pozostanie mi na długo w pamięci, zwłaszcza dlatego, że na polskim gdy czytaliśmy o tej sytuacji z Pandorą i puszką od razu skojarzyło mi się to z PH. A co bylo puszką? Otchłań?
Pozdrawiam.
PS. Notka wcale nie taka długa xD przyjemnie się czytało [głównie dlatego, ze słowa śliczniutko przebiegaly mi w myślach, a tak jakby to już spałam – caaały dzień na kompie – to nie przez twoją notkę xD w ogóle do mnie dotarła, co znaczy, ze podobało mi się ;D]
@Lalaith
„Everytime…” to początkowo toki szok. Wokal? I to po angielsku? Ale po kilku przesłuchaniach potrafi podbić serducho :) Też znam prawie cały tekst i czasami przyłapuję się na tym, że zaczynam ją sobie nucić ^^
„Mam też małe pytanko, czy pożegnanie się z serią oznacza że kolejne odcinki specjalne nie będą już komentowane na blogu?”
Takie było moje zamierzenie, ale jeśli macie ochotę czytać te kilka zdań bazgrołów na ich temat to jak najbardziej da się zrobić ^^
@wiedzmaaaa
Jeśli zakochałaś się w anime to MUSISZ zabrać się za mangę – dla mnie to jest jedna z tych serii, które z czystym sercem mogę nazwać prawdziwym geniuszem ^^ Czyta się bardzo przyjemnie, jest głębsza, bardziej mroczna – naprawdę polecam (zresztą pisałam o niej w którymś Przeglądzie Mang, więc tam odsyłam po szczegóły :))
@Maggi
No i jakie wrażenia? Jesteś na bieżąco, wiec powinnaś mieć tutaj najwięcej do powiedzenia ;)
@Aikee
„ale nawet jeśli sprzedawaliby mangi – nie kupiłabym.”
A ja zdecydowanie tak! ^^ Manga jest genialna i z czystym sercem jestem w stanie wystawić jej dychę :) Trzyma w napięciu, jest mroczna, bardzo wciąga i zaciekawia, ma ten, jak to ujęłaś, „dreszczyk” :) Tym samym odpowiadam na drugie pytanie – mangę PH kompletnie nie nazwałabym nudną – ciągle się coś dzieje, dowiadujemy się kolejnych faktów, jest akcja i gra na emocjach. Ja zdecydowanie czytałam ją przyklejona do monitora i gdyby była taka możliwość to sprowadziłabym ją sobie nawet z zagranicy ^^
Anime już rzeczywiście w niektórych momentach przynudzało, ale dlaczego? Bo miało (tam ta da dam!) fillery! :/
Heh, mi Pandora pozostanie w pamięci jeszcze na długo bo manga jest ciągle ongoing xD
PS: To idź dzisiaj spać wcześniej! Ja wczoraj położyłam się dopiero przed 1 (dopracowywałam moją prezentację) i teraz jestem jak zombi ;D
Pozdrawiam ^^
Moim zdaniem to końcówkę trochę spieprzyli, przepraszam za wyrażenie ale inaczej nie mogłam tego określić :P wszystko było idealnie do 20 odcinka potem to wszystko stało się jakieś takie bez ładu i składu nie wiadomo o co chodziło…
Co do *ekhem* końca omake, to tam jednak jest „chibigiru”. W sumie to masz rację, strasznie trudno się to wypowiada. Ale mimo wszystko Shalon mnie rozbroiła totalnie – przebiła wszystko… Chociaż nie, pomyła Vincenta była mru :3
Shouri
gdyby była taka możliwość to sprowadziłabym ją sobie nawet z zagranicy ^^
Ja chyba też, chociaż tak byłaby dwa razy droższa niż gdyby wydali ją u nas (mogę sobie pomarzyć, nie?)…
„Gilbeert!” xD
Pozdrawiam x3
@Maggi
Podczas tych odcinków też miałam ochotę powiedzieć parę nieprzyjemnych słów, ale jakoś się powstrzymuje ;] Popieram stwierdzenie o złym zakończeniu – tak to jest jak trzeba coś zrobić anime-oryginal [wzdycha]
@Hisayo
Prawda? Słuchałam tego tyle razy i moim zdaniem jest „chibigiru”, ale w tłumaczeniu było „red lips, blue lips, lips”, a „lips”, czyli usta, to po japońsku „kuchibiru”. Może się pomylili? ;) No nic – nie zmienia to faktu, że faktycznie można sobie język związać w supełek xD
„Ja chyba też, chociaż tak byłaby dwa razy droższa niż gdyby wydali ją u nas ”
No wiesz… kiedy rok temu sprowadzałam Full Moon wo Sagashite, to kosztował 21zł za tomik (czyli mniej więcej 5 zł drożej niż mangi u nas), ale teraz (zapewne po kryzysie :/) ceny poszły tak do góry, że już kosztuje w granicach 30zł :( Tragedia [buuuuuu]
Pozdrawiam ^^