Dog Days – 10 powodów, dla których znajomość z tą serią jest warta świeczki ;)

Ostatnio jakoś wkręciłam się w pisanie recenzji (a powinnam się za Pierwsze Wrażenia wreszcie zabrać, no ale cóż ;p), tyle że naszły mnie takie egzystencjalne rozmyślania – a co jeśli popadnę w schematyczność? Bynajmniej nie chcę by wszystkie moje teksty były pisane na jedno kopyto, dlatego od dziś zacznę trochę kombinować z moimi tekstami ;D Mam tyle pomysłów na przeróżne „wariacje na temat”, że teraz tylko modlić się o czas i wenę, by je zrealizować ^^ (oraz o to, żeby w końcu przestały moją miejscowość nawiedzać te wredne burze!! Co włączę komputer, to już muszę go wyłączać :/)

Jednak nie o tym chciałam dzisiaj porozmawiać, a o Dog Days – anime dość dziwnym lecz po części o to chodzi w dzisiejszych czasach –  żeby trafić do ludzi, trzeba się czymś wybić z tłumu! Co jeszcze przechyla szalę zwycięstwa na stronę nowatorskiej produkcji Tsuzuki Masakiego? Hmmm… zdecydowanie powinniście rzucić na nią okiem, bo…

01. …bo fabuła jest niezła i każdy znajdzie coś dla siebie.

Republika Biscotti musi zmierzyć się z bardzo złą sytuacją jaką jest inwazja Rycerzy Lwa Galette. Aby ocalić Królestwo, księżniczka Milchore przyzywa „bohatera” z innego świata, który ma ich uratować. Shinku, gimnazjalista z Ziemi, zostaje wybrany, aby sprostać temu zadaniu.

Jeśli już zabierzecie się za to anime, to zaatakuje was wielogatunkowość tytułu – są fragmenty komediowe, a więc na pewno czeka nas spora dawka śmiechu. Jest eechi dla osób, które je lubią, ale na szczęście takie, że mnie nie przeszkadzało (a to jest naprawdę sukces), a do tego przykładało się do humorystycznej strony produkcji. Mamy zagadkę, a więc jest i tajemniczość. Delikatny wątek romantyczny też się pojawi. Przyjaźń? Jak najbardziej. Trochę muzyki? Też się znajdzie, jako że jedna z bohaterek będzie miała okazję sobie pośpiewać. O akcji to już nawet nie wspominam! ;) Całość zaś zapakowana jest w realia fantasy (i bardzo dobrze, jako że takiej otoczki nie ma za często w anime).

02. …bo dobry pomysł, to podstawa sukcesu.

A innowacyjnej idei im zdecydowanie nie można odmówić, choć na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że przecież wszystko to już było (choćby w opisywanym przeze mnie ostatnio Escaflowne). Jednak jest w tym coś oryginalnego – Dog Days nie jest na niczym oparte. Całe „how to” zrodziło się w głowie twórcy m.in. Nanohy, która, gdzie bym się nie obejrzała, zbiera świetne recenzje (chyba muszę ją dorzucić do plan-to-watch na te wakacje).

03. …bo uczta dla oczu jest przednia.

Dog Days jest aż nieprawdopodobnie ładne! Animacje, kolory, efekty – wszystko jest zrobione z takim rozmachem i dynamiką, że oglądanie scen akcji sprawia ogromną radochę :) Bohaterowie oczywiście, jak to w anime, wyskakują na parę metrów w powietrze i robią akrobacje, które każdego normalnego człowieka doprowadziłyby do trwałego kalectwa, ale cóż ;P Ważne, że wygląda to naprawdę efektownie, a w połączeniu z feerią barw i błysków od magicznych ataków, robi spore wrażenie.

04. …bo główny bohater to nie ciapa!

Swego czasu narzekałam na postacie, nazwijmy to, zbytnio napakowane – nikt im nie potrafił podskoczyć itp. Problem jednak zaczął się, kiedy później wszyscy twórcy po kolei zaczęli robić ze swoich herosów strachliwe i nieudolne sieroty. Człowiek obejrzy kilka takich tytułów i poważnie zaczyna przeklinać swoje wcześniejsze roszczenia o zmiany! Shinku, czy raczej Cinque, jeśli chcemy trzymać się oficjalnej romanizacji (tutaj też nasuwa się pytanie, po co Japończycy nadają postaciom takie imiona, w tym przypadku to włoskie słowo oznaczające „pięć”, skoro nawet nie potrafią tego wymówić?), to energiczny młodzieniec, dla którego akrobatyka to bułka z masłem. Salta, piruety, kręcenie batutą – to właśnie sens jego życia! Kocha wyzwania, jest zawsze pozytywny i wzbudza sympatię większą niż 90% z bohaterów aktualnie oglądanych na ekranie ;)

05. …bo dostajemy Natsu w bonusie ;D

A dokładniej rzecz ujmując, chodzi mi o Tetsuya Kakihare – jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak potężnego uczucia, że seiyuu jest przypisany do jakiejś konkretnej postaci. Oczywiście zawsze mamy tak, iż kiedy już kogoś skojarzymy, później myślimy sobie „O! Przecież on grał także X albo Y!” ale nie – w tym przypadku, najzwyczajniej w świecie to JEST Natsu xD [Fairy Tail] Okrzyki, sposób mówienia, charakter czy styl walki. Gaul to po prostu nasz „Lato” z innego wymiaru ;) (już pomijam, że reszta obsady to same gwiazdy takie jak Mamoru Miyano, Yui Horie, Nana Mizuki, Daisuke Ono itd. :D)

06. …bo Nana Mizuki śpiewa opening!

Hmm… w sumie powinnam to tak zostawić – sam nagłówek starczy za odpowiednią rekomendację, ale nie wyglądało by to zbyt ładnie, więc jednak postarajmy się coś napisać ;] Nana – znana piosenkarka, ponieważ jest najlepiej sprzedającą się seiyuu w Japonii, tym razem nagrała utwór „Scarlet Knight”, który stał się openingiem do DD, ona sama zaś użyczyła głosu jednej z głównych postaci. Dla mnie osobiście jest to czynnik, który bez wszystkich pozostałych mógłby mnie pchnąć do obejrzenia czegokolwiek ;D Bardzo lubię jej dynamiczną muzykę, głos, który bynajmniej nie denerwuje i nie ma typowo słodko-piszczącej barwy większości Japonek oraz czary zawarte w jej piosenkach. Choć nowy utwór nie pobił moich ulubionych piosenek tej artystki, to i tak jest to bardzo dobry kawałek muzyki ^^

07. …bo każdy od czasu do czasu ma ochotę na coś uroczego ^^

Dog Days to seria tak słodka, że można dostać od niej cukrzycy, ale jak dla mnie nie ma w tym nic złego :) Przecież każdy od czasu do czasu ma dość rozlewu krwi i brutalnych tytułów, zamiast tego zaś obejrzałby sobie coś milutkiego i przyjemnego, prawda? Delikatny wątek miłosny, relacje pomiędzy postaciami, urocza kreska, przepełniona jasnymi i pogodnymi barwami. Wszystko jest takie „ciepłe”, że aż człowiekowi robi się lżej na sercu ^^ …i o to właśnie chodzi – dobrze jest się czasami odstresować przy czymś tak kochanym i niezobowiązującym.

08. …bo jeśli podejść na luzie, można się świetnie bawić.

Główne założenie jakie musimy sobie wbić do głowy przed rozpoczęciem seansu, to „nie brać tego na poważnie”! Trzeba wziąć pod uwagę, że bohaterowie nie giną po zadaniu im śmiertelnego ciosu, tylko zamieniaj się w futrzane kulki z oczkami, pyszczkami i zwierzęcymi uszkami, zaś wspomniana „wojna” jaką prowadzą poróżnione królestwa, to tak naprawdę coś ala turniej sportowy, transmitowany na wielką skalę przez mass media ;P Początkowo wydaje się to tak abstrakcyjna idea, że spogląda się na wszystko z szeroko otwartymi oczami (i ustami zapewne też xD), jednak po chwili zaczyna się rozumieć, że właśnie w tym poronionym podejściu do tematu, tkwi magia tego tytułu. To jest tak niepoważne i niedorzeczne, że wystarczy nam chwila byśmy wybuchali śmiechem z kuriozum całej sytuacji ;D Osobiście bawiłam się genialnie przy Dog Days – wystarczy usiąść przed ekranem i oglądać. Nie myśleć, nie analizować – relaksować się po prostu tym co nam zaserwowano i cieszyć się życiem xD

09. …bo ma naprawdę dobre zakończenie.

To jest niestety rzadkość w krótkich seriach – zazwyczaj tworzy się je z myślą „a może się przyjmie i zrobimy więcej?”, dlatego też zakończenia są, lekko mówiąc, do bani. Jakiejkolwiek konkluzji fabuły, to można ze świecą szukać, bo open-ending zdecydowanie zostawia większe pole do manewru na przyszłość. W przypadku Dog Days natomiast, wszystko jest dobrze przemyślane. Końcówka uszłaby tak jako definitywne zakończenie, jak i ewentualne podwaliny pod coś więcej ;) Miejmy nadzieję, że owe „coś więcej” prędzej czy później nastąpi – ja będę czekać ^^

10. …bo jest krótkie i niezobowiązujące!

Pomyślcie – jest lato, wakacje. Swój czas trzeba rozdzielać pomiędzy wypady z przyjaciółmi, przeróżne wyjazdy, czy chwile na świeżym powietrzu. Komu w takiej sytuacji chce się wiązać z serią, która przykuje nas przed ekranem setkami odcinków i dziesiątkami sezonów? Zapewne niewielu, dlatego Dog Days, to dobry wybór. Choć produkcja ta nie jest pozbawiona wad i nie wszystkim przypadnie do gustu swoją koncepcją, warto dać jej szansę, ponieważ jeśli już wpadnie w oko, spędzimy przy niej bardzo miło czas ^^ Poświęcimy na nią niezbyt dużo tego cennego elementu naszego życia, bo to zaledwie tyle, by obejrzeć 13 odcinków, ale wystarczająco, by zatracić się w magicznym świecie jaki przed nami otwarto i rozerwać w deszczowe dni, czy też nudne, bezsenne noce ^^ Polecam!

Cheers! :*

About Shouri

English philologist | A girl in her 20s | Polish | INTJ | Bookworm | Gamer | Shipper | Anime watcher | Manga reader | Sci-Fi Fantasy geek | Volleyball fan | Always sleepy, almost always optimistic, grumpy at times, enjoys writing as a pastime :)

Posted on 21 lipca 2011, in Anime, Różne, Recenzje and tagged , , , , , . Bookmark the permalink. 5 Komentarzy.

  1. O. Chciałam się za tę serię kiedyś zabrać – w dużej mierze dlatego, że Asobi ni Iku Yo mi się podobało, tylko drażniło mnie ukazywanie tam psów jako na skroś negatywnych istot, no bo przecież psy są lepsze od kotów, a ta seria to prostuje.
    Ale, co do notki:
    2. Ale przecież to, że nie było pierwowzoru nie czyni od razu animu świetnym. Wiele było takich tytułów co kreskówka pojawiła się pierwsza i wychodziły raz lepiej (jak Escaflowne), a raz… tak sobie (jak choćby Bottle Fairy).
    3. E, ja widzę tylko przeciętne moe. Ładne, ale bardzo zwykłe, a z pewnością nie zachwycające.
    4. Nie ciapa – duży plus, ale panienka z pewnością. Momentami wygląda bardziej dziewczęco od dziewcząt na tych obrazkach. A przecież nie trzeba koniecznie rysować wąsatego pakera żeby facet wyglądał jak facet – taki Jirou z Mayo Chiki raczej z dziewczyną się nie pomyli.
    tutaj też nasuwa się pytanie, po co Japończycy nadają postaciom takie imiona, (…) skoro nawet nie potrafią tego wymówić?
    Dla bajeru przecież. Co zagraniczne to lepsze i takie tam. Rrurruszu i Szitsu.
    5. Olać Kakiharę, Koyasu Takehito w tym gra! O, i Norio BÓG Wakamoto! Dzięki, teraz gdy wiem, że oni tu są, obejrzę na pewno.
    6. Jak mi się muzyka podoba to jej słucham, nie muszę koniecznie oglądać tego, do czego została nagrana ;) Nana Mizuki to dla mnie słaba rekomendacja bo znikąd jej nie kojarzę (tzn. jasne, że mogę sprawdzić listę jej ról i piosenek, ale zupełnie nie pamiętam jak cokolwiek z tego brzmiało), bardziej zachęca mnie występ Yui Horie, którą kojarzę i cenię.
    7. Nieprawda, nie każdy. Ale ja z pewnością tak ;)
    8. O tak, nie cierpię pretensjonalnych idiotów, którzy tak ostro udają intelektualistów, że pogardzają wszystkim co mniej poważne. I potem pojeżdżają Rio albo Umisho tylko dlatego, że nie było tam odwołań do filozofii i drugiego dna. Albo co więcej specjalnie oglądają rozrywkowe serie tylko po to, żeby je zgnoić.
    No chyba że seria jest aż tak głupia, że urąga inteligencji widza i zawieszenie niewiary zaczyna się sypać. Ale sam pomysł na zawody sportowe w ramach wojny, mimo że już przerabiany, wygląda fajnie i nic nie wskazuje na to, żeby głupota powalała.
    Wygląda na to, że w następnym sezonie będzie mało kreskówek dla mnie, będę więc mieć czas, żeby się z Dog Days zapoznać, dziękuję, pomogłaś mi podjąć decyzję.

  2. Dodam od siebie punkt 11: bo Mamoru Miyano podkłada głos pod głównego bohatera.

  3. Przez Twoją recenzję anime obejrzałem w jeden wieczór. Takie leciutkie, relaksujące, można się pośmiać.
    PS. A tak spoza tematu szukam jakichś ciekawych piosenek/OST z anime.

  1. Pingback: Dramy – 10 powodów, aby je oglądać :) | Yume no Kawa

  2. Pingback: [Anime] ~Podsumowanie anime z roku 2011~ « ~Kwiat Północy~ Fantastyka

Dodaj komentarz