Tydzień z Anime: wtorek
No i pogoda znów się zepsuła – nie wiem o co chodzi z latem w tym roku, ale bynajmniej mi się to nie podoba. Dodatkowo wszędzie słyszę, że mamy się spodziewać srogiej zimy… Dramat jakiś ^^” Najchętniej wpełzłabym z moją kosmiczną alergią (nie wiem na co można mieć alergię we wrześniu – chyba na szkołę :P), albo najlepiej bez niej, do łóżka i się stamtąd nie ruszała, ale cóż – tak dobrze w życiu nie ma ;p
Wracając jednak do milszych tematów :) Zapraszam na dość specyficzny tytuł numer 2~!
Tytuł: Katanagatari
Ilość odcinków: 12
Data premiery: 25 stycznia 2010
Kategoria: Akcja, Dramat, Fantasy, Romans
Opis: Yasuri Shichika, siódmy spadkobierca Kyotoryuu – stylu walki mieczem, gdzie miecza się nie używa – mieszka na małej, odizolowanej od świata wysepce, razem ze swoją starszą siostrą Nanami. Pewnego dnia Shichikę odwiedza kobieta o imieniu Togame, która chce by ten towarzyszył jej w wyprawie po dwanaście mieczy wykutych przez legendarnego mistrza kowalstwa, Shikizakiego Kiki. W ten sposób nasz bohater opuszcza wyspę, którą zwał domem przez ponad 20 lat, by zmierzyć się z dwunastką wojowników władających i chroniących legendarne ostrza Shikizakiego oraz odkryć prawdziwy potencjał stylu Kyotoryuu!
Opinia: Dziś tytuł, który swoją osobliwością poraża praktycznie w każdym aspekcie i choć miałam wrażenie, że nie ma szans, by taka konwencja wpadła w mój gust, to bardzo miło się rozczarowałam :) Dziwność nr 1: styl graficzny. Jak widać na obrazkach, jest on niezwykle minimalistyczny w projekcie bohaterów, nadrabia jednak bardzo jaskrawą paletą barw, co wspólnie dostarcza dość unikalne wrażenia wizualne. Nie żałuje też sobie nietuzinkowych ujęć kamery – czasami wręcz miałam wrażenie, iż oglądam pokaz gry komputerowej ;) Dziwność nr 2: prowadzenie fabuły. Seria ta jest przegadana i to tak, że pójdzie wam w pięty. Co jednak ciekawe – nie uważam tego za wadę. Przy Bakemonogatari mam trochę z tym problem, tu natomiast dialogi wręcz pożerałam z ekranu :) Są bardzo dobrze napisane i fajnie łączą komedię z iście filozoficznymi debatami, które prowadzą czasami bohaterowie. Nie da się też odmówić im inteligencji. Dziwność nr 3: wątek miłosny. Rozbraja totalnie. Togame przychodzi sobie w pierwszym odcinku do Shichiki i wykłada mu swoją ambitną teorię a propos wspólnego podróżowania – cokolwiek by mu nie zaoferowała, zawsze może znaleźć się ktoś, kto przebije jej ofertę, a więc jedyną pewną metodą, że chłopak jej nie zdradzi, będzie łączące ich uczucie, więc… nakazuje mu, by ją kochał i przysiągł ją chronić, tak jak na mężczyznę w związku przystało ^^” Lekko mówiąc, start mają dość burzliwy, ale oglądanie rozwoju relacji między nimi jest naprawdę satysfakcjonujące. Dziwność nr 4: bohaterowie. Shichika to tak oderwana od rzeczywistości postać, że człowiek zaczyna się wręcz zastanawiać, czy on tak na serio, czy tylko sobie żartuje. Ten właśnie nieobyty światowo i emocjonalnie chłopak przechodzi chyba największą przemianę w całym anime – to niesamowite, jak początkowo bez mrugnięcia okiem zabije każdego kto stanie mu na drodze, a tym dalej w las, tym bardziej z „robota” zamienia się w „człowieka”, nabierając bardziej ludzkich odruchów. Wielki plus dla Yoshimasy Hosoyi – jego głos i styl mówienia tylko podkreślają „ekscentryczność” Shichiki ^^ „Strateg” Togame tworzy zaś przyjemny kontrast – ta znów ze swojej głowy korzysta wręcz za dużo ;) Dziwność nr 5: brutalność. Po tak w sumie sympatycznie narysowanym tytule, bynajmniej nie spodziewałam się sporej ilości krwi i mordowania, a tu proszę. Potyczki nie raz i nie dwa razy zakończą się śmiercią, a powiedzonko „trup ściele się gęsto” będzie tu bardzo na miejscu. Dziwność nr 6: Kyotoryuu. No bo jak to tak – walczyć na miecze bez miecza? Pomysł by „samemu stać się mieczem” i walczyć z szermierzami jak równy z równym jest abstrakcyjny, ale naprawdę fajnie zrealizowany. Dziwność nr 7: długość odcinków. Muszę zwrócić na to uwagę, bo osobiście naprawdę się tym faktem zdziwiłam – otóż każdy epizod trwa 50 min, a nie standardowe 25, tym samym na oglądanie trza sobie zarezerwować ciut więcej czasu niż zwykle. Dziwność nr 8: zakończenie. Nietuzinkowe rozwiązania wymagają nietuzinkowej konkluzji. Katanagatari i w tym względzie jest w stanie utrzymać konwencję, od początku do końca będąc oryginalnie przedstawioną banalną opowieścią z niebanalnymi zwrotami akcji, którą albo się pokocha, albo rzuci w kąt po pierwszym odcinku. W mojej opinii definitywnie zasługuje na szansę, ponieważ może was pozytywnie oczarować ^^
Cheers~! :*
Posted on 9 września 2014, in Anime, Eventy, Kalejdoskop, Recenzje and tagged Anime, informacje, Katanagatari, opis, recenzja, Tydzień z Anime. Bookmark the permalink. 10 Komentarzy.
O, wow, autentycznie jakieś anime mnie zaskoczyło. I zaskoczyło mnie ze takie rzeczy polecasz :D Leci na listę zdecydowanie
Zobaczyłam dzisiejszy tytuł i przypomniało mi się tylko jedno skojarzenie – dużo gadania :P
I jak widać dobrze zapamiętałam ;) widzę, że jak i Ty oglądałam to wszystko na raz.
Fakt 50 min. to jednak sporo, ale z tego co gdzieś czytałam seria ta wychodziła nie co tydzień, a chyba co miesiąc i w takiej sytuacji ta długość się broni.
To chyba tyle co mnie tak bardzo raziło jak to oglądałam, reszta dała się nawet znieść :P (a warto zaznaczyć, że nie lubię rozlewu krwi w żadnej postaci).
Na dzisiaj kończę, bo już w sumie nie wiem co dalej napisać, oprócz kochanego „Cherio” Togame (która notabene jest jedną z moich ulubionych postaci żeńskich) XD
See ya do następnego wpisu ^_^
@mistrzkamil
…Mam wrażenie, że powinnam się obrazić za implikacje tego komentarza ^^”
@Monika (@monikaaa131)
Hahaha jest to tak wielka część tego tytułu, że trudno o niej zapomnieć ;)
Tak, pamiętam jak miałam w planach wrzucać sobie po 1 odcinku dziennie, kiedy dowiedziałam się o ich długości, ale jakby… plany legły w gruzach gdy wkręciłam się w historię XD I masz rację – czytałam gdzieś coś podobnego. Szkoda, że tego samego nie serwują teraz Sailorki – mimo 2 tygodniowego czekania na odcinek, długość ciągle stoi na 25 min [ech]
Cherio~! Yup, Togame to perełka wśród żeńskich protagonistek z anime ^^
Pozdrawiam ^^
Za mało sie rozpisałem. Po prostu nie wygląda jak typowa rzecz, którą byś poleciła. I sam koncept oraz wyglądają nieoczekiwanie i zaskakująco. Żadnych złośliwości i złych intencji, po prostu zaskoczenie. ;)
Serii jeszcze nie widziałem, leży u mnie na liście do obejrzenia, ale skojarzenie z serią Monogatari bardzo trafne, bo pochodzi to od tego samego autora novelek, Niso Isina. A samo Monogatari to rok rocznie jedna z najlepszych serii;].
Hanamonogatari to jak narazie druga najlepsza rzeczy w tym roku na mojej liście.
Ooo :) Troche dlugie te odcinki, faktycznie… jednak sprawdze koniecznie, zwlaszcza jezeli po 1 odcinku mozna juz to polubic lub nie… Skoro tyle dziwnosc i watek romantyczny ( ciekawy moze byc) to pewnie cos dla mnie!
@SaiEF
Ja na razie mam mieszane uczucia do serii -monogatari, ponieważ choć Katanagatari podobało mi się bardzo, przez Bakamonogatari trochę nie mogę przebrnąć. Jak widać mimo wszystko każde jest bardzo odmienne i podobny sposób realizacji, czy klimat, to nie wszystko :)
@Suspicious Plum
Długie długie, ale jak się wkręcisz, to nie ma zmiłuj. Ja sobie zakładałam, że będę oglądać po 1 epie dziennie i lekko mówiąc, niezbyt mi się te plany udały ;)
Sprawdź – wątek miłosny jest naprawdę fajny, choć tak jak pisałam, specyficzny :) Nie zmienia to faktu, że na końcówce możesz się wzruszyć ^^
Pozdrawiam ^^
Dodałaś to! Dodałaś!
Marzyłam żeby moje ulubione animu się tu znalazło *-*
Ale ale, Shouri, nie trolluj ludzi. Chociaż „Nietuzinkowe zakończenie”, rzeczywiście jest nietuzinkowe…
Weź zedytuj posta, napisz wielkimi literami że trzeba do tego zasiadać 3 paczkami chusteczek.
Zaczęłam ryczeć na końcówce przedostatniego odcinka, ryczałam cały ostatni odcinek, i jeszcze poł godziny po. Tydzień potem gadałam z kimś o Katanagatari- znowu mi łzy napłynęły do oczu.
To jedna z tych produkcji które oglądam tylko raz bo nie chcę znowu rozstroju nerwowego.
Nie zmienia to faktu że to naj anime ever i absolutnie je kocham <3
Pozdrawiam!
Nie pamiętam już ile razy miałam się za to zabrać…tak samo jak i za inne tytuły z serii -monogatari xD Chyba w końcu trzeba się będzie spiąć i obejrzeć, bo nadal tytuł ciekawi mnie swoją ‚innością’ w wielu aspektach.
@Arquerra
Oglądałam je jakoś w zeszłym roku i tak właśnie czekałam na okazję, żeby je polecić, bo naprawdę szkoda je przegapić, a przypuszczam, że przez swoją specyficzność można do niego podchodzić z odpowiednią dozą rezerwy :)
Hahahahahaha no tak, masz rację. Ale wiesz, to trochę nieuczciwe tak ludzi na starcie ostrzegać – niech cierpią tak jak my!! Buhahaha… *ekhm*
Też się na nim wypłakałam i nigdy nie spodziewałam się tak rozrywającej serducho końcówki, ale z drugiej strony jest to jednym z powodów, dla których tak bardzo lubię tą serię i choć serce mówi inaczej, to rozum jednak podpowiada, że nie chciałabym innego zakończenia :)
@Hitomi
Z serią -monogatari jest różnie – mimo mojego zachwytu Katanagatari, przy oglądaniu Bakamonogatari strasznie się męczę. One są niby podobne, ale każde z nich ma swoją indywidualną inność, dlatego lepiej ich nie wrzucać do jednego worka i dać szanse kilku, nawet jeśli jedno się nie spodoba :) To taki tip na przyszłość ^^
Pozdrawiam ^^