Kobato – Odcinki 02-04

k02-04-title

Ułaaaaaaa <przeciąga się> No i się przeziębiłam :/ Wiecie jak fajnie się szło, będąc właśnie w takim nieciekawym stanie, pisać próbną maturkę z matmy? ;] Do tego okazałam się jeszcze tak inteligentną osobą, że zapomniałam wziąć kalkulatora i musiałam wszystko ręcznie liczyć – moja głupota czasami mnie przytłacza ;P Całe szczęście cała matura okazała się banalnie prosta (i nawet bez pomocy technicznych skończyłam sporo przed czasem – 170 min to strasznie dużo!) ^^ …a ja mogę chorować dalej :(

Jedyne plusy jakie w tym wszystkim dostrzegam są takie, że po primo – mam czas na napisanie zaległych notek, po drugie primo – praktycznie cały dzień mogę spędzić w łóżku przy książkach ;)

Dziś zajmiemy się Kobato – słodkość i zabawność tej serii chyba wzrasta proporcjonalnie z przybywaniem odcinków :D Zdziwiło mnie, że już na tym stadium historii pojawił się crossover z Wishem, ale cóż – oglądało się przyjemnie, więc nie narzekam ^^

ODCINEK 02:

k02-title

Kobato ze wszystkich sił stara się znaleźć kogoś kogo serce mogłaby uleczyć, ale niestety średnio się jej to udaje. W końcu spotyka Fujimoto, który jej dzień wcześniej pomógł. Idzie za nim, ponieważ chce się mu jakoś odwdzięczyć. Trafia do Przedszkola Yomogi, gdzie chłopak pracuje i postanawia pomóc prowadzącej je Sakayi-sensei. Poznaje tam małego chłopca Toshihiko – jest on smutny, że wszyscy źle mówią o jego mamie. Dziewczyna okazuje mu zrozumienie, a tym samym zdobywa pierwszy „kompeitou” (jap. cukierek) na znak pierwszego uleczonego serca.

ODCINEK 03:

k03-title

Sakaya załatwia Kobato zakwaterowanie – od teraz będzie mieszkała w domu prowadzonym przez Panią Chitose. Poprzez zamieszanie z parasolami, nasza bohaterka poznaje Mutsumi. Dziewczyna kocha się w swoim złośliwym koledze, ale nie chce dać tego po sobie poznać. Kobato jednak zauważa, że jest ona bardzo smutna widząc go idącego pod jednym parasolem z jakąś panną. Niezdarze dość nieudolnie udaje się skłonić tą dwójkę do rozmowy, a tym samym uleczyć serce Mutsumi.

ODCINEK 04:

k04-title

Kobato w drodze do Przedszkola spotyka Kohaku – anioła aktualnie mieszkającego na ziemi razem z człowiekiem Shuichiro. Nasza bohaterka nie może pojąc dlaczego widziała łzy w oczach jasnowłosej, co więcej nawet sama Kohaku tego nie pojmuje! Oświeca ich Ioryogi, który stwierdza, że płacze, ponieważ zakochała się w Shuichiro, ale jest to jednocześnie dla niej bolesne. Kobato chce, aby jej nowa przyjaciółka była szczęśliwa, dlatego zdobywa bilety do wesołego miasteczka i wysyła tam dwójkę zakochanych na randkę. Dostaje też wtedy wiadomość od posłańca Boga – Królićka. Pozostał jej tylko jeden rok na napełnienie całej buteleczki cierpieniami płynącymi z ludzkich serc.

Przemyślenia:

Toshihiko pokonał oczywiście wszelkie granice słodkości! Scena z przytulaniem w parku to chyba jeden z bardziej kochanych momentów mangi ^^ Nie dziwię się, że mały był taki poirytowany i sfrustrowany tym wszystkim co słyszał o swojej mamie. Zawsze wychodziłam z założenia, że o mnie mogą sobie ludzie mówić co chcą, ale rodziny obrazić nie pozwolę, dlatego czuję straszną sympatię do tego malucha ^^

Fajny był też oczywiście fragment z Kobato i Fujimoto kiedy zgodnie potwierdzili, że nie są przyjaciółmi xD Japończycy uwielbiają wprowadzać w życie powiedzenie „kto się czubi ten się lubi” ;)

Sakaya póki co nie odegrała za dużej roli, więc się o niej nie rozpisuję. Jest na pewno sympatyczna, ale jeśli chodzi o mangę to mam do niej neutralne nastawienie.

Szczerze mówiąc porządnie się zdziwiłam na crossover z Chobits (dwie mini-Chii wyszły słodziutko ^^)! Całkowicie mi to wypadło z głowy!! Naprawdę myślałam, że Kobato to jedyna „czysta” (czyt. bez zapożyczeń z innych tytułów) seria CLAMPu, ale jak widać były to tylko moje płonne nadzieje ;P

Po odcinku trzecim porządnie zaczęłam się zastanawiać, czy Japończycy naprawdę są narodem aż tak przywiązanym do tradycji i dobrych obyczajów, czy to tylko anime ich w ten sposób kreuje. Tak, chodzi mi o ten przesąd, że jeśli chłopak i dziewczyna idą pod jednym parasolem to znaczy, że mają się ku sobie. Nie potrafię zliczyć ile razy szłam pod jednym parasolem z jakimś kolegą (bo oczywiście zapomniał swojego ;]) – przecież to nic nie znaczy! Tradycje tradycjami, ale wydaje mi się, że kilka rzeczy ktoś tu przesadnie wyolbrzymia ;)

Epizod z Kohaku, tak jak już wspominałam, dość porządnie mnie zaskoczył. Pod względem graficznym wyszła ona oczywiście bardzo fajnie, tak samo Shuichiro – oboje mają ciut inny design niż ten mangowy, ale moim zdaniem wyszło im to na plus ^^ Jeśli zaś chodzi o głosy, to mężczyzna (Ken Narita) wypadł dość kiepsko – nie pasował mi do roli.

Co się tyczy ich historii, to muszę przyznać, że wyszło całkiem zgrabnie. Nasza blondynka zachowała tą uroczą niezdarność i marzycielskość, która jest jej znakiem rozpoznawczym, a czarno-włosy nadal sprawia dość groźne i zdystansowane wrażenie, choć w rzeczywistości tak nie jest ;] Fajnie także, że pokazano ujęcie z magicznym podlewaniem ogrodu – to chyba taki znak rozpoznawczy Wisha ^^ Brakowało mi tylko ptaszków ze złośliwymi komentarzami, ale może się ich jeszcze doczekam? xD

A właśnie! W mandze było powiedziane, że Kohaku jest aniołem, a anioły są bezpłciowe. Ja jednak będę traktować ją jako JĄ, ponieważ… tak mi pasuje ;P No nie, nie – powód jest taki, że po prostu Kohaku zawsze w moich oczach był kobietą – ma design kobiety, zakochał się w ziemskim facecie… nie potrafię inaczej myśleć!

Strasznie rozbawiła mnie impulsywna reakcja Ioryogiego na to, że dwa nie-ziemskie cielątka nie mogą wpaść na to, że Kohaku się zakochała xD Ogólnie rzecz biorąc, albo jestem osobą, która łatwo rozśmieszyć, albo nie wiem, ale zawsze wybucham radosnym śmiechem kiedy widzę wkurzającego się pieska-maskotkę, który potem zionie ogniem na Kobato xD Jej „hidoi-desu~” tym bardziej dopełnia obrazu ;]

Bardzo mnie ciekawi jak oni mają zamiar zakończyć to anime. To znaczy chodzi mi o to, że czarno widzę napełnienie tej buteleczki w ciągu jednego roku. „Cukiereczki” są malutkie i przez 24 odcinki w życiu im się nie uda. W takim wypadku, albo zrobią open-ending, albo wymyślą Kobato powód, aby nie chciała wypełnić swojej misji, a tym samym nie chciała opuścić ziemi ^^

Btw czy ktoś pamięta, czy w mandze też dostała taki limit czasowy? Bo ja kompletnie sobie tego nie przypominam… hmmm….

Zapraszam jeszcze na screeny, a ja biorę się za pisanie kolejnego tekstu (ech, mam dziś natchnienie ;]) :) A właśnie! Od następnej notki wracam z blogowaniem Shugo Chary!, więc jeśli się stęskniliście, to już nie musicie narzekać ;)

Screeny:

k02-01k02-02k02-03k02-04k02-05k02-06k02-07k02-08k02-09

k03-01k03-02k03-03k03-04k03-05k03-06k03-07k03-08k03-09k03-10k03-11

k04-01k04-02k04-03k04-04k04-05k04-06k04-07k04-08k04-09k04-10k04-11k04-12

Cheers! :*

About Shouri

English philologist | A girl in her 20s | Polish | INTJ | Bookworm | Gamer | Shipper | Anime watcher | Manga reader | Sci-Fi Fantasy geek | Volleyball fan | Always sleepy, almost always optimistic, grumpy at times, enjoys writing as a pastime :)

Posted on 5 listopada 2009, in Anime, Kobato and tagged , , , , , . Bookmark the permalink. 5 Komentarzy.

  1. Te namalowane „100” jest swietne xD loryogi będzie już robił tak zawsze? Jestem dopiero przy 2 epizodzie [ale recke mam juz gotową], więc o nich się wypowiem.

    https://dreamuniverse.files.wordpress.com/2009/11/k03-08.jpg Ale mam skojarzenie z Chobits’em. Kohaku faktycznie też wzięłabym za dziewczynę, choćby po kolczykach, włosach po lewej stronie i tych kawaii oczętach. Tak, to mogłaby być tylko dziewczyna

    Kobato zmieni wreszcie ciuchy? O, ale fajnie ^^ W tej zielonej sukience kojarzyła mi się z porem, a pory są blee i tfuu… Toshihiko był przefajniutki w tym bronieniem mamy! Sama wiem o czym mówi. Mimo, że moja mama nie była tak strasznie zapracowana i nie zostawiała mnie samej w przedszkolu, często jest zapracowana. Ale jakoś jej to wybaczam, bo i tak znajdzie czas na posłuchanie kilku moich problemów (tak, zawsze nie opowiadam wszystkich, bo to zajęłoby za dużo czasu).

    A pamiętasz scenkę o konpeito? Ach, chciałabym sobie to kupić! Na jakiejś stronce jest po 9.00 zł, ale już nie pamiętam, gdzie to bylo. Chociaż to pewnie zwykłe cukierki pudrowe ;/

    No to się rozpisałam, co? Żebys nie marnowała czasu na czytanie moich przydługich komentarzy – już kończę. ^^

  2. Cały kraj choruje i ja niestety też. Plus to zdecydowanie możliwość nadrabiania zaległości (już nie pamiętam, kiedy ostatnim razem obejrzałam 10 odcinków anime DO ósmej), minus – denerwujący katar i ‚ciężki’ kaszel. No super.

    A same odcinki? 2 i 3 – świetne, 4 – porażka. I taki komentarz by wystarczył, ale to nie byłoby w moim stylu ^^’

    Toshihiko był naprawdę uroczy! Mówienie źle o czyjejś rodzinie to największe świństwo, jakie można zrobić! Pamiętam, że jak w 2 czy 3 klasie pokłóciłam się z koleżanką o to, że wyzwała moją mamę, tak dotąd (będąc w 2 Gim.) nasze relacje nie są najlepsze. A poza tym jej nie lubię xD

    Kobato×Fujimoto jak zwykle słodziutkie. Uwielbiam tą parkę~!

    Nn… Sakaya? A mi się zawsze zdawało, że jej było „Sayaka”. Aż muszę to sprawdzić!

    Mnie tam Chobitsowy crossover niezbyt zdziwił – bo najzwyczajniej o tym pamiętałam. A i nie możemy zapominać, że nie tylko małe Chii są oznaką tego crossoveru. Chitose, nazwiska itp. Jeśli myślałaś, że seria jest czysta – wybacz CLAMPicą rozczarowanie.

    Może i to jest przesada z tą parasolką, ale to było słodziutkie!

    Mnie epizod z Kohaku również bardzo zaskoczył. Obawiam się jednak, że w tym negatywnym znaczeniu. Głosy obojga postaci ujdą… ale wg mnie powtarza się historia z X. Nieważne jak dobry byłby seiyuu, póki nie pasuje postaci to od razu skreślony jest na porażkę. Tu mi zdecydowanie Kohaku nie pasuje – ten jego głos jest taki dziewczęcy, że aż mdli. A projekt postaci definitywnie zbyt podkreślający rzekomą „płeć” aniołka. Nie podoba mi się to.

    Em… czy w Wishu Kohaku przypadkiem nie mógł stawać na ziemi? Bo miałam wrażenie w Kobato., że on cały czas stoi o_O I chcę wisterie. No mniejsza. Ptaszków? Do kitu z pasztami (chociaż były zabawne). Ja chcę Koryuu z Ruri i Hari! No i parę Hisui×Kokuyou. I w ogóle wszystkich archaniołów. Zawsze pozbyć się muszą najlepszych postaci.

    To mnie musisz wybaczyć, bo takie już moje przyzwyczajenie, że dla mnie Kohaku to ON, nie ONA. Podejrzewam, że to też „wina” większego uodpornienia na shounen-ai. Dla mnie tok myślenia, że to bardziej chłopiec jest normalny. Po prostu ^^’

    A mi się nie podobało to, że Kohaku od tak się zorientował, że go kocha >.< Nie mogli zostawić tego jak w mandze? To wyszło idiotycznie. Cały klimat czterech tomów Wisha poszedł… A nieważne. Hm, rozczarowała mnie też inna rzecz – chociaż tak naprawdę na nią nie liczyłam. Pamiętasz Shuuichirou z końca Wisha, prawda? Jako licealista bardziej mi się podoba. Słodszy, no… ;P

    A cała ta wyprawa do parku… to też mogli zostawić mangowe! Był rozdzialik (początek trzeciego tomu, o ile dobrze pamiętam), gdzie wycieczka została brutalnie zniszczona przez Kouryuu, a Shuui i tak się słodko zajął malutkim Kohaku!
    No i to nagłe wparowanie "Królićka". Nie…
    Limit czasowy? Ja też tego nie kojarzę.

    No i przyczepię się do jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie przekazania wiadomości od Boga. Jakoś inaczej to sobie wyobrażałam, no w sensie, tą animację. I wydawać by się mogło, że NIC w tym odcinku mi się nie podobało. Ano błąd – akcja "Zdobyć bilety" była rozbrajająca!

    Wracasz z Shugo Chara!? Fajnie, bo chętnie poznam Twoją opinię na temat tego małego szkaradzieństwa. Uwierz, ode mnie uzyskasz naprawdę minimalnie pochlebną opinię. Pozdrowionka ;*

    PS. W komentarzach działa Kod BB lub HTML?

  3. Kobato mnie pozytywnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiej fajnej serii. Dawno się tak nie uśmiałam jak przy niektórych scenkach, a do tego Kobato jest taka słodziutka. ^^
    Ale pierwsze miejsce i tak ma u mnie Ioryogi xD Ani Wisha ani Kobato nie czytałam, ale ciekawi mnie jak to ze sobą złączą, no a Kohaku to dla mnie definitywnie dziewczyna, wygląd, zachowanie i ten głos – nie może być inaczej. Mam nadzieję, że do końca będzie to taka przyjemna seria. ^^

  4. Anime ładne, ale i tak wolę mangę. Zawsze wolę mangi – można je czytać w ciszy i spokoju, nawet jak w pokoju obok śpi młodsze rodzeństwo. Anime albo słyszy cały dom, albo (w przypadku posiadania słuchawek podłączonych do komputera) samemu nic się nie słyszy poza seiyuu i ewentulaną muzyką. No ale skoro to CLAMP, i w dodatku taki ciekawy tytyuł – trzeba obejrzeć, wiadomo.
    Kreska w Kobato jest śliczna, o wiele lepsza niż w anime Tsubasa Chronicle (niech studio Bee Train będzie na zawsze przeklęte! D:), aczkolwiek czasami zdarzają się małe „potknięcia”, takie jak niezwykła „chudość” postaci i przedziwne proporcje. Sceny krajobrazowe są za to prześliczne, bez wyjątku! Pierwszy odcinek z kwiatami wiśni na tle ciemnego nieba jest wedlug mnie na razie najlepszy, ale i tak nie ma tła, które by mi się nie podobało. To stanowczy plus dla anime!
    OST też niezły. Opening mi się nie podoba, ale ja nigdy nie lubiłam Maayi Sakamoto (wszystkie jej piosenki, z wyjątkiem „Kazemachi Jet”, są takie same, imho).
    Odcinki z miarę trzymają się mangi, czyli da się przeżyć. Sceny Fujibato są tak słodziutko „słitaśne”, że mam ochotę rzucić się do komputera z okrzykiem „Kawaii~! <3". Z niecierpliwością czekam na pojawienie się Ginseia – nie mogę się doczekać aż znów usłyszę Inadę i Namikawę w rolach mojego ulubionego pairingu. No cóż, takie życie fanki BL – kto mógł wiedzieć, że to się tak skończy…
    PS: Kohaku to facet, koniec, kropka. :P
    PPS: Tak, wiem, że jest bezpłciowcem.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: