Zima ’14/15 – podsumowanie sezonu
Biednie w tym sezonie ze mną – w porównaniu z poprzednim, gdzie sprawdziłam „milion-pińcet” serii, tym razem przedstawiam podsumowanie zaledwie 11. W natłoku zobowiązań związanych z chorobą o nazwie „real-life”, zabrakło mi czasu na sprawdzenie Assassination Classroom, ale z drugiej strony nadal uważam, że tytuł ten ma w sobie coś, co mnie nie przekonuje… może kiedyś ewentualnie się skuszę.
W każdym bądź razie skoro sezon zimowy mogę uznać oficjalnie za zamknięty, pora siadać do pisania zapowiedzi :)
Kolorystyka:
– Oglądam
– Wstrzymana
– Porzucona
Tytuł: Absolute Duo
Ilość odcinków obejrzanych: [1/12]
Opinia: Król przeciętności, czyli bardzo stereotypowa haremówka. Bohater z unikalną mocą zaczyna naukę w „magicznej” szkole przy okazji spotykając gromadkę zainteresowanych nim dziewcząt. W tle zaś napomknięto motyw zemsty. Nic odkrywczego i stąd też brak zainteresowania z mojej strony. Oczywiście nie mówię, że wszystko co oglądam, musi być nowe i przełomowe (oczywiście, że takie nie jest), ale spośród wszystkich elementów dobrze by seria miała chociaż jeden faktor, który by ją w jakiś sposób wybijał, czy wyróżniał. A tutaj? Fabuła: oklepana. Grafika: pospolita. Muzyka: zwyczajna. Jedynie bohaterowie robią lepsze wrażenie. Główny chłopak nie wydaje się standardowym zboczeńcem, a dziewczyna to dość urocza osóbka. Nie ma też strasznie nachalnego ecchi. W skrócie: to nie jest złe anime – to anime, o którym po prostu zapominasz w 5 minut po jego obejrzeniu.
Ocena: -5
Tytuł: Aldnoah.Zero 2nd Season
Ilość odcinków obejrzanych: [10/12]
Opinia: Początek tej serii mnie dość wkurzył: „zabić” tyle postaci, tylko po to, żeby się okazało, że nikt tak naprawdę nie zginął? Yup, lekko się zirytowałam, ale postanowiłam oglądać dalej i nie żałuję tej decyzji. Sequel się bardzo dobrze rozkręca w istną sieć intryg i kombinacji, zaznaczając, iż Marsjańskie knowania zdecydowanie wypadają korzystniej na tle ziemskiej polityki. Jest ciekawie, mamy kilka nieźle pomyślanych zwrotów akcji, w końcu pojawia się jakaś sympatyczna postać (na Ciebie patrzę Hrabio Mazuurku ;3) oraz taka, która choć początkowo zdawała się być niepotrzebnym dodatkiem, rozwinęła się w interesującą bohaterkę (księżniczka Lemrina). Nawet Inaho okazuje się ciut bardziej ludzki, ale nie będę się zapędzać w tym kierunku, bo nadal go nie lubię :P Oczywiście do tego AZ trzyma swój cudowny poziom wizualno muzyczny. W skrócie – definitywnie dwójeczka podoba mi się bardziej od pierwszego sezonu. Po zakończeniu odpowiednio dostosuję oceny na korzyść „2nd Season”.
Ocena: 7+
Tytuł: Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!
Ilość odcinków obejrzanych: [10/12]
Opinia: Głównym minusem tego tytułu jest fakt, że po pierwszym zaskoczeniu jego absurdalnością i związanym z tym niepowstrzymanym chichotaniem, w kolejnych odcinkach nie robi już takiego wrażenia. Ot, to co było dziwne, staje się rutyną i już tak nie śmieszy. Jasne, że nadal się mniej lub bardziej uśmiecham przy niektórych epizodach, ale całościowo parodia ta nie wychodzi na tak mocną jak się początkowo zapowiadało. Fabularnie Bouei-bu działa według systemu „monster of the week” – przez to anime jest dość nierówne, bo jedne odcinki są lepsze, drugie gorsze (największy problem miałam z kilkoma pierwszymi epami [oprócz pilota], a później już raczej ogląda mi się dobrze). Braki pod tym względem nadrabiane są na szczęście przez mega sympatyczne postacie i niezastąpiona siła przyjaźni – En-chan to mój absolutny ulubieniec i chyba nic tego nie zmieni ;) Graficznie jest słodko i kolorowo, jak przystało na serię magical girl… tfu! boys xD Ot, anime będące wielkim fanservicem skierowanym do kobiet (nikt mi nie wmówi inaczej, po takiej ilości gołych męskich klat i tyłków :P), które przy sprzyjających wiatrach służy jako przyjemny, odmóżdżający relaks ^^
Ocena: 6+
Tytuł: Death Parade
Ilość odcinków obejrzanych: [10/12]
Opinia: Perełka! Anglicy mają taki ładny idiom „to be on the edge of your seat”, który idealnie podsumowuje tę serię. Człowiek dosłownie „siedzi na krawędzi fotela”, nie może oderwać wzroku od ekranu, praktycznie ma ochotę obgryzać paznokcie z nerwów. Death Parade „trzyma w napięciu” (co metaforycznie oznacza powyższe powiedzonko) jak mało co. Już dawno nie natknęłam się na tytuł tak dobrze przemyślany pod praktycznie każdym względem. Kreska (wręcz lekko celująca w realizm) współgra z mrocznym klimatem i nastrojową muzyką. Krok po kroku odkrywamy kolejne tajemnice zaświatów, przy okazji będąc w pełni zaangażowanym w mini-opowieści z poszczególnych odcinków (epizodyczność wychodzi temu anime na plus) oraz problemy moralne głównej obsady. Czasami atmosferę „zakłóci” lekki dowcip, który rzeczywiście bawi. OP zaś to póki co niezaprzeczalny kandydat na opening roku xD Jak dla mnie DP to świetny thriller pokazujący to gorsze oblicze ludzkiej natury, ale w sposób zaskakująco „smaczny” – do polecenia nie tylko fanom japońskiej animacji.
Ocena: 9
Tytuł: Dog Days”
Ilość odcinków obejrzanych: [10/12]
Opinia: Pierwszy sezon był niezwykle sympatyczny, ale drugi okazał się kubłem zimnej wody wylanym na mój entuzjazm. Pozory fabuły poszły w odstawkę, a oprócz fanservice’u i „doing cute things” sequel nie miał praktycznie nic do zaoferowania, tym samym do trójki podchodziłam jak pies do jeża. W zamierzeniu z sentymentu miałam zerknąć na jeden ep, a potem to zostawić i nie psuć sobie resztek dobrej opinii jaką miałam o DD. Tym bardziej jestem pozytywnie zaskoczona, że po tylu odcinkach Dog Days Cudzysłów (;p) mam wrażenie, jakbym wróciła z tą serią do tych „starych dobrych czasów” z jedynki ^^ Jest miło i sympatycznie, ale nie brak też akcji oraz chociaż oszukiwania widza, iż ogląda jakąś konkretną fabułę. Oczywiście mamy obowiązkowe pantyshoty, czy zaklęcia, które przez przypadek muszą powodować całkowite zniszczenie ubrania noszonego przez postacie, ale tym razem fanservice mnie nie boli – zaakceptowałam, że jest częścią tej serii, nie akceptowałam natomiast, kiedy był jej jedynym elementem. Trójeczka na razie poprawia błędy poprzedniczki i o ile nadal pozostanie na tej drodze, będę zadowolona – nie oczekiwałam nigdy od DD wzniosłości. Chciałam słodziutki i kolorowy tytuł w klimatach fantasy – wymagania te póki co zostają spełnione.
Ocena: 7
Tytuł: Durarara!!x2 Shou
Ilość odcinków obejrzanych: [9/12]
Opinia: Dziwnie znów patrzyć na Durararę, szczególnie, że w międzyczasie zdążyła się ona tak bardzo zmienić, jednocześnie nadal pozostając sobą… tak, wiem, przeczę sama sobie, ale właśnie to zdanie przychodzi mi na myśl, gdy chcę podsumować jakoś Shou. 5 lat to szmat czasu. Gdy po takiej (lub większej) przerwie podchodzi się do jakiegoś dawnego ulubieńca, nie da się nie czuć pewnego niepokoju. W końcu wszyscy Ci, którzy wtedy oglądali DRRR zmienili się w międzyczasie jako ludzie – czy teraz też mi się spodoba? A co jeśli okaże się, że to wcale nie było tak genialne, jak podpowiada mi moja tendencyjna pamięć, wypiękniająca dobre wspomnienia? Nowa Durarara!! od razu pokazuje, iż rzeczywiście jest „nowa”. Zmienił się wygląd postaci i choć tym razem bardziej przypomina oryginalny projekt z novelki, tak osobiście wolałam ten stary. W Shou sporo bohaterów sprawia wrażenie odmłodzonych – taki Izaya czy Shizuo wyglądali w pierwszej serii dojrzalej niż teraz. Poza tym jednak nie ma się do czego przyczepić, gdyż strona wizualna ładnie zachowuje klimat wykreowany te 5 lat temu. To samo tyczy się dziwnej, ale tak dobrej i unikalnej muzyki od Makoto Yoshimoriego! Historia przeskakuje między postaciami (gromadka się powiększyła), łatwo wciągając nas w opowieść o gangach z Ikebukuro. Mieszają się perspektywy, motywy i niejasności – niby wiemy co się dzieje, niby nie. Cały czas jest bardzo osobliwie, ale właśnie w tym tkwił zawsze urok DRRR i urok ten udaje się Shou dostarczyć :)
Ocena: 8
Tytuł: Junketsu no Maria
Ilość odcinków obejrzanych: [10/12]
Opinia: Zaskakująco dobre anime, które okazało się czymś więcej niż zakładałam. Maria the Virgin Witch buduje fajny świat na podłożu historycznym – wojna wygląda wiarygodnie, w przepychanki polityczno-religijne łatwo uwierzyć (kościół to jak zwykle szuje :P Ale nie da się zaprzeczyć, że w tamtych latach instytucja ta faktycznie robiła co chciała z ludźmi), a życie codzienne nieźle przedstawia trudy średniowiecza. Seria też zaskakuje swoim podejściem do motywów seksualnych – niech słowo „dziewica” w tytule bynajmniej was nie odstrasza, ponieważ wszystko co zostaje nam pokazane, czy powiedziane (a rozmów o sugestywnym zabarwieniu jest tu dość trochę), ma swój cel, przez co raczej nie odnosi się wrażenia, że oglądamy jakąś scenę tylko dla fanservice’u. Dodatkowo łagodząco wplatany jest do nich często humor (zaś gdy obserwowane wydarzenia wkraczają na poważniejsze tereny, przedstawione są ze smakiem). Anime jest ogółem spójne – ma bardzo jasne, systematycznie rozbudowywane wątki przewodnie, a fajni bohaterowie realistycznie reagują na otaczający ich świat. Kreska (szczególnie jeśli chodzi o projekt postaci) początkowo wydawała mi się ładna, ale troszkę dziwna, teraz już jednak nie odnoszę tego wrażenia, więc albo ją leciutko poprawiono, albo po prostu tak łatwo się do niej przyzwyczaić. Na pochwały zasługuje też muzyka – zaserwowano nam do tej pory sporo interesujących kompozycji chórkowych, które, mam nadzieję, będą na soundtracku :)
Ocena: 8
Tytuł: Kamisama Hajimemashita ◎
Ilość odcinków obejrzanych: [10/12]
Opinia: Jedyneczka była dobrym, acz niezbyt odkrywczym shoujo, które w początkowych fazach powielało przywary szkolnych romansideł, ale nadrabiało klimatem japońskich wierzeń oraz ogólnym wykonaniem anime. W takim właśnie nastawieniu zabierałam się za ◎ (btw, co to ma niby być??? Podoba mi się pomysł „KH Drugie okrążenie”, bo raczej o „Kamisama Kółko-W-Kółku” nie chodzi :P) i stała się magia! Z ogromną przyjemnością oglądam ten sezon, ponieważ poszedł dokładnie w tę stronę, w którą powinien ^^ Jest jeszcze więcej motywów boskich, a wątek miłosny, kiedy już w końcu Nanami wyznała swoje uczucia i faktem tym nie musi się przejmować, powoli i delikatnie zmierza w dobrym kierunku. Drugi sezon KH to przeurocze, ślicznie zrobione shoujo (tła, postacie, muzyka – wszystko trzyma się spójnego, folklorystycznego konceptu) z dobrą, potrafiącą o siebie zadbać główną bohaterką oraz masą sympatycznego humoru. Będę wznosić modły, by zrobili kiedyś serię trzecią!
Ocena: 8
Tytuł: Kuroko no Basket 3rd Season
Ilość odcinków obejrzanych: [10/-]
Opinia: Trzeci sezon kontynuuje od miejsca, gdzie urwała dwójka i wedle moich obliczeń, powinien już w te 25 odcinków (choć liczba końcowa nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona) zamknąć opowieść o przygodach Kuroko i spółki (chyba że „Extra Game” także zostanie kiedyś zekranizowane… czemu się oszukuje? Na pewno to wydadzą ;p). Ostatnia odsłona serii prezentuje to samo do czego się już zdążyliśmy przyzwyczaić – dużo przesadzonej (xD) koszykówki, dużo niezwykle sympatycznych bohaterów i fura emocji! Animacja od drugiego sezonu trzyma wysoki poziom (niektóre akcje to miód dla oczu), a choć przy sequelu bardzo narzekałam na muzykę, tak teraz muszę przyznać, że brzmi już ona dużo lepiej. Nadal uważam, że nie powinni zmieniać cudownego OSTu z jedynki, ale jestem w stanie spokojnie zaakceptować poziom soundtracku trójki. Mecz Shuutoku vs. Rakuzan (czyli mój absolutny ulubieniec z mangi) wyszedł tak genialnie, że wierzę, iż studio poradzi sobie z doprowadzeniem historii Kuroko do końca w dobrym stylu. No i nie mogę się doczekać flashbacków aka Teiko Arc! Z pewnością Kuroko no Basket sprowadzi na widzów jeszcze sporo wzruszeń, a póki co działa na emocje i ekscytuje jak prawdziwa koszykówka, a przecież o to właśnie chodzi, prawda?
Ocena: 8+
Tytuł: Saenai Heroine no Sodatekata
Ilość odcinków obejrzanych: [0+1/12]
Opinia: Moim podstawowym błędem odnośnie tej serii było obejrzenie fanservice’owego prologu, który od razu jakoś tak negatywnie mnie nastroił do całości. Dodatkowo podjarałam się oczekując drugiego Sakurasou no Pet na Kanojo, a zamiast tego dostałam przeciętny tytuł z kolejnym „zwyczajnym” protagonistą obskoczonym przez gromadkę mniej-lub-bardziej nachalnych dziewczyn. Wizualnie anime wygląda prześlicznie, czarując barwnymi konturami oraz pastelowymi kolorami, jednak fabularnie skupia się ono bardziej na odgrywaniu haremowych stereotypów (w celu ich wyśmiania), niż tworzeniu visual-novelki, a właśnie na ten wątek w głównej mierze liczyłam. Tym samym nie ciągnie mnie do dalszych przygód z tym tytułem.
Ocena: 5
Tytuł: The Rolling Girls
Ilość odcinków obejrzanych: [1/12]
Opinia: Seria cudowna pod względem graficznym, ale czegoś jej niestety brakuje. Zapoznałam się tylko z jednym odcinkiem i może to faktycznie zbyt szybko by wydawać osądy, ale nie mogłam się przez całe 25 min pozbyć wrażenia, iż tak naprawdę to co oglądam nie ma sensu. Projekt postaci, płynna animacja – ogółem wizualne fajerwerki serwujące wybuchy pastelowych barw oraz tła czasami wyglądające jak malowane farbami czarują nasz wzrok, ale gdy przez chwilę wychodzimy z kolorowego transu, człowiek dochodzi do wniosku, że fabuła, choć sprawia wrażenie ciekawej (konflikt poszczególnych prefektur), tak naprawdę działa jako pretekst do pokazywania barwnych konfrontacji między kolejnymi, ładnymi dziewczątkami. Kyousougiga było zrobione w podobny sposób, ale miało w sobie urok i przyciągało do ekranu, tymczasem w przypadku The Rolling Girls wydaje mi się, iż wciska mi się słaby produkt w prześlicznym opakowaniu. Poczekam aż wyjdzie całość, poczytam opinie i jeśli okaże się, że jednak „coś w tym było” poza grafiką, dostanie drugą szansę. Póki co nie mam nastroju na moe przygody gromadki dziewcząt.
Ocena: -6
Cheers~! :*
Posted on 20 marca 2015, in Anime, Pierwsze Wrażenie, Recenzje and tagged 2014, 2015, 3, Absolute Duo, Aldnoah.Zero, Aldnoah.Zero 2nd Season, Anime, Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu Love!, Death Parade, Dog Days, Drugie Wrażenia, Durarara!!, Durarara!!x2 Shou, Junketsu no Maria, Kamisama Hajimemashita, Kamisama Hajimemashita 2, Kamisama Hajimemashita ◎, Kamisama Kiss, Kuroko no Basket, Kuroko no Basket 3rd Season, Maria the Virgin Witch, Saenai Heroine no Sodatekata, The Rolling Girls, zima. Bookmark the permalink. 11 Komentarzy.
czyli w sumie dobrze że sobie zimę darowałem za to wiosna się ciekawie zapowiada mamy powrót po latach czyli heroic legend of arslan mamy też parę innych potencjalnie fajnych serii:-))
Prawda jest taka, że jeśli sprawdzi się Death Parade i Marie (+wybrane kontynuacje, jeśli coś z tego się wcześniej oglądało) resztę można sobie spokojnie darować – przynajmniej takie są moje odczucia ;)
Tak! Zerkałam już na listę i rzeczywiście zapowiada się ciekawie ^^ Szczególnie wymieniony przez Ciebie Arslan, biorąc pod uwagę kreskę od Pani Arakawy, interesującą obsadę i trailery. Wiosna na szczęście raczej nigdy nie rozczarowuje!
Pozdrawiam ^^
ciekawe jaka będzie ta nowa wersja bo na początku l90 powstała już seria oav zresztą całkiem fajna choć przyzwyczaić się trzeba do panów wyglądających lepiej niż panie ;-P ale warto zobaczyć sobie jak będziesz miała dosyć nowych albo nie będzie co oglądać :) ps.też pozdrawiam serdecznie :D
Dla mnie ten sezon to przede wszystkim sequele i kontynuowanie serii z jesieni. Dobrałem sobie do tego jeszcze nowości i koniec końców odczuwam pewien nadmiar bo ciągle mam 2 odcinkowe zaległości z częścią serii.
Dog Days zdecydowanie się podciągnęło. To dalej taki kolorowy zapychacz, ale wpadka z drugim sezonem pokazała, że do tej całej lukrowanej zawartości dobrze jest dodać jakąś fabułę. Dobrze, że twórcy wyciągnęli wnioski i 3 sezon ogląda mi się bardzo przyjemnie. Chciałoby się może więcej scenek Cinque x Milhi, ale lekkie romansowe wstawki z innymi postaciami rekompensują mi ten brak.
Nie przemogłem się do sprawdzenia Drrr mniej więcej z powodów wymienionych przez ciebie. Osobiście mam dodatkowo wątpliwości w rodzaju „czy poprzednie DRRR na pewno mi się tak bardzo podobało?” – nie mogę oprzeć się wrażeniu, że włączając teraz tą serię odebrałbym ją znacznie gorzej niż kilka lat temu. Koniec końców wolę chyba chwilowo żyć w nieświadomości i trzymać się z daleka :)
Tak, to prawda – zimę można było spokojnie przeżyć na samych kontynuacjach z jesieni. Aż teraz smutno się robi, że to wszystko się kończy. Takie Shigatsu, czy Yona – definitywnie będzie mi brakowało tych tytułów (szczególnie, że Yone można dalej pociągnąć…).
Oj chciałoby się więcej Cinque x Milhi, ale w ramach rekompensaty dorzucili Gaulowi LI ;) Co się zaś tyczy DRRR – myślę, iż nie byłoby aż tak źle. Ta seria mimo wszystko ma swój urok, sęk w tym, że nie wiem gdzie z nią chcą teraz pójść. Shou to dopiero jedna z trzech zaplanowanych części i to co pokazuje definitywnie wygląda bardziej na wstęp, niż konkretną fabułę. Tak więc może i lepiej zrobisz nie zabierając się za nią teraz.
Pozdrawiam ^^
Z wymienionych przez ciebie oglądam magicznych chłopców, ale tak w tle po prostu. Rozgrzebałam też Kuroko, ale odłożyłam na bok, bo czasu brak, a odcinki z Akashim to moje ulubione nie będą, bo to moment, kiedy manga zaczęła mnie już nudzić. Kamisamę też ze 2 odcinki grzebnęłam, ale 1 sezon mnie nie wciągnął i tu również odłożyłam sobie na później serię. Z innych serii oglądam kontynuacje – Yowamushi Pedal, Shigatsu cośtamcośtam Uso, Sailorki a także mam rozgrzebane Garo, ale gdzieś koło 6-7 odcinka dopiero. Z serii, które nie wymieniłaś to oglądam Shonen Hollywood sezon 2 – też muszę nadrobić, ale myślę, że uda mi się to zrobić wcześniej niż z innymi seriami – jakoś lubię tę nietypową serię. Poza tym tyle osób poleca Death Parade, że wcześniej czy później po serię sięgnę – tak samo jak w przypadku Shirobako, gdzie bardzo wielu ludziom się podoba, a ja jeszcze nie zaczęłam.
Manga Kuroko ma to do siebie, że kuriozalnie mecz finałowy jest najgorszy z całej serii. Realizacja anime jednak na razie radzi sobie całkiem dobrze – Shuutoku-Rakuzan wyszło moim zdaniem świetnie, a i Seirin-Kaijo jest dużo bardziej zjadliwe niż w komiksie. Tak więc liczę, że także ten nieszczęsny finał odpowiednio przytną i poprawią :) Rozumiem Cię też z Kamisamą, bo miałam podobnie – pierwszy sezon mnie nie porwał, ale uważam, że drugi to definitywnie krok w przód jeśli chodzi o ten tytuł.
O! Shonen Hollywood kiedyś chciałam sprawdzić, ale było mi nie po drodze – mogłabyś mi coś o tym powiedzieć? ^^ Informacją o Shirobako za to mnie zainteresowałaś, bo raczej nie brałam tego pod uwagę – trzeba będzie to sprawdzić :)
Pozdrawiam ^^
Jak na złość nie mogę odpowiedzieć przez Google+ więc odpowiadam przez FB:
Shonen Hollywood jest spoko jeśli kiedykolwiek byłaś zainteresowana japońskimi idolami. Niektóre odcinki są normalne, niektóre są przedstawione jako pełne variety programy, a nawet pełne sztuki teatralne czy koncerty. Jest też odcinek, w której postać gra w serialu i pokazany jest właściwie cały odcinek tego serialu. Takie życie idola od podszewki, ale czasem też od strony, której normalni fani go widzą. Poza tym nawiązuje bardzo do poprzedniego pokolenia Shonen Hollywood, które jest teraz uwzględnione w anime jako 30+letni panowie i we wspomnieniach. Nie jest to może najbardziej porywający tytuł i puszczam go sobie w tle, kiedy np. czytam skanlacje mang, ale jest to coś innego i ma fajną kreskę :D
Z początku kontynuacja Aldnoah wydawała mi się dość naciągana, jednak muszę przyznać, że dalszy rozwój akcji był całkiem ciekawy. Obejrzałam jeden odcinek Bouei-bu, ot tak, z ciekawości i całkowicie mi to wystarczy. Death Parade (jak od początku zakładałam) okazało się ciekawym i dobrze zrobionym anime. No i ten wszechobecny fiolet. ;3 Na pewno zabiorę się za Durararę, jednak jeszcze nie dokończyłam poprzedniej serii. Z Junketsu no Maria zrezygnowałam praktycznie od razu i mimo wszystko tak już pewnie zostanie. W nowym sezonie Kuroko jakoś bardziej polubiłam Kise, który do tej pory był mi raczej obojętny. ;)
Dokładnie! Oglądasz pierwsze odcinki Aldnoah i tylko przewracasz oczami, a wszystko wydaje się dość mocno naciągane, ale cieszę się, że jednak tego nie rzuciłam, bo teraz naprawdę rozkręciło się w coś porządnego ^^
Hahahaa tak, pierwszy ep magical boys to dobry skrót całej tej serii xD
Co się zaś tyczy Kise – tutaj się nie mogę odnieść, bo zawsze blondasek był jednym z moich faworytów – pocieszne i roztrzepane postacie zbyt łatwo znajdują drogę do mojego serducha ;) A jeśli mogę zapytać – kto jest w takim razie Twoim ulubieńcem?
Pozdrawiam ^^
Przyznam szczerze, że do tej pory jakoś się nad tym nie zastanawiałam. xD
Może Kuroko jako główny bohater? Zwłaszcza w duecie ze swoim psim odpowiednikiem.^^ Teraz jednak skłaniałabym się właśnie w stronę Kise. :>