Sezon jesienny ’14 – Madan no Ou to Vanadis
Brrrrr!! O co chodzi?! Jeszcze 2 tygodnie temu wracałam z uczelni w koszulce w towarzystwie prażącego słońca, a teraz mój widget pogodowy pokazuje ledwo 3 stopnie, na zewnątrz pada, a ja na dokładkę nie przywiozłam sobie jeszcze do akademika ciepłych ciuchów – cudownie =____= Jeśli więc nie zamarznę jutro w podróży do domu, to możecie spodziewać się kolejnych PW w weekend. Jeśli nic się nie pojawi, to zapewne przymarzłam gdzieś na peronie w Katowicach i potrzebuję pilnej dostawy herbaty ;P
Nie wybiegając jednak w zbyt daleką przyszłość – zerknijmy na Madan no Ou to Vanadis, tudzież Strzelca i Vanadis [Lord Marksman and Vanadis] (w mniej oficjalnej, a bardziej dokładnej wersji „Król Magicznego Pocisku i Vanadis„)
OPIS: Zachodnia Europa pogrążona jest w wojnie. Eleanor „Ellen” Vertalia, jedna z wojowników Vanadis z Zhcted, przewodzi bitwie przeciwko Brune. Na świecie istnieje siedmioro Vanadis – każdy z nich otrzymał od smoka potężną broń, która pozwala mu rządzić jednym z siedmiu terytoriów. Ich moc jest niezrównana, co budzi tak lęk, jak i szacunek u ich wrogów. Hrabia w służbie Brune, młody łucznik o imieniu Tigre, odczuł siłę Vandis na własnej skórze, przegrywając w walce z Ellen. Ta widząc umiejętności chłopaka, postanawia oszczędzić jego życie, jednak w zamian on musi poprzysiąc, że od teraz będzie jej wiernie służył.
OPINIA: Ach, ta wielka ochota, żeby połechtać własne ego i stwierdzić, że miałam jednak rację ^^ Vanadis rzeczywiście okazało się całkiem sympatyczną serią i tak jak pisałam przy zapowiedziach – należy to sobie chwalić, ponieważ nieźle zrealizowane przygodówki fantasy to perełki, które często się nie zdarzają. Oczywiście „sympatyczny” wcale nie oznacza „perfekcyjny”, o czym dość szybko można się przekonać oglądając powyższe anime. Z negatywów – przede wszystkim razi po oczach dość sztywna i nijaka animacja, co szczególnie odbija się na scenach walki, którym przez to brakuje jakiejś takiej energii, żywiołowości. Boli to też dlatego, że zestawione jest z naprawdę ślicznym projektem postaci – osobiście nie mogę się na niego napatrzeć i choć przyznaję, iż kreuje bohaterów na bardziej „ładnych”, niż „przystojnych” (tyczy się to też naszego Tigra ;P), to właśnie na swój sposób taki styl dodaje im uroku. Pomijając jednak ich wygląd, główna ekipa okazała się zaskakująco przyjemna. Ellen to chyba najlepsza bohaterka haremówki od… hmmm… dawna. Ogarnięta, potężna, ale nie perfekcyjna, gdyż ma swoje dziwactwa – łatwo ją polubić, bo już w pierwszym odcinku pokazuje, iż potrafi zachowywać zimną krew nawet w żenujących sytuacjach, ponieważ właśnie tego wymaga od niej stanowisko, które piastuje. Tigre to chodząca definicja postaci over-powered, ale w sposób przesadnie nie rażący (osobiście wolę przegięcie w tą stronę, niż pójście w bezużyteczną ciepłą kluchę), a i plusuje swoimi zdolnościami, mianowicie łucznictwem :) Fajna zmiana od stereotypu „główny bohater średniowiecznej serii musi być rycerzem/walczyć za pomocą miecza”. Dla mnie osobiście ważnym elementem w tego typu tytułach jest też sposób pokazania elementów ecchi – jak już mam się z tym użerać, to chciałabym, żeby przynajmniej nie popadać w przesadę i o dziwo takie właśnie podejście kultywuje Madan no Ou to Vanadis. Do tej pory nie zdarzyło się nic, co w jakikolwiek sposób miałoby mnie zniesmaczyć, co może świadczyć o jednym – albo przez lata się uodporniłam, albo naprawdę fanservice nie kole tutaj w oczy. Po trzech odcinkach jestem definitywnie pozytywnie zaskoczona (choć może „zaskoczona” to za mocne słowo, bo po trailerach trochę liczyłam, że może z tego wyjść coś niezłego) – jak na haremówkę MC nie jest sierotą, dziewczęta zachowują się wokół niego dość normalnie (EllenxTigre to takie sympatyczne otp ^^), a zamiast romansu, seria skupia się na wojnie, bitwach i polityce. Słyszałam, że pod względem adaptacji nie jest za dobra, a książka bije anime na głowę, ale że jeszcze jej nie czytałam, definitywnie mogę się przy Vanadis dobrze bawić ^^ O ile więc nie połamię sobie języka na nazewnictwie, jakie wymyślił autor tejże serii (prawie spadłam z fotela słysząc jak Kaito Ishikawa walczy z wypowiedzeniem „Tigrevurmud” xD), raczej spokojnie powinnam dooglądać ją sobie do końca :)
NA PLUS: projekt postaci, główna bohaterka, łucznictwo, opening, szacho-podobne przedstawienie bitew , ecchi nie razi
NA MINUS: animacja jest dość sztuczna i drętwa, brak dynamiki
WSTĘPNA OCENA: 7+
Cheers~! :*
Posted on 23 października 2014, in Anime, Pierwsze Wrażenie and tagged Anime, Jesień, Lord Marksman and Vanadis, Madan no Ou to Vanadis, opis, Pierwsze Wrażenie. Bookmark the permalink. 4 Komentarze.
Madan no Ou to Vanadis jak na razie jest moją ulubioną serią w tym sezonie. Seria ta ma dwie ogromne zalety – bardzo fajną parę głównych bohaterów(jestem ciekawy czy pozostałem Vanadis też będzie można polubić) i drugą jest przedstawienie bitwy z widoku „strategicznego”. Wyszło to po prostu genialnie i moim zdanie jest to jedne z najlepiej pokazanych bitew w historii, bo dużo większą rolę położono na strategię niż na siłę poszczególnych żołnierzy. Dlatego bitwa wygląda dość realnie.
Poza tym świetny opening, jeden z najlepszych w ostatnim czasie, ale również nie mniej genialny ending. Ostatnio słucham tych piosenek naprzemiennie niemal bez przerwy.
Ogólnie zgadzam się z twoją opinią z tym wyjątkiem ze mnie animacja nie drażni. Mam sporą tolerancję na niedociągnięcia w tej materii.
Planuje jak będę miał czas to na pewno werznę się za novelkę. Adaptacje z reguły są znacznie słabsze od oryginału.
Kolejna seria z gatunku „Wszystko ładnie, ale nic się nie wyróżnia”. Niby mamy głównego bohatera, lecz wygląda jak setki innych tylko ze zmienionym kolorem włosów. Coś na zasadzie surowego modelu, który stale zostaje powtarzany w haremówkach, potem nic dziwnego że owe anime oscyluje na słowach średnie/dobre (Na myanimelist byłoby to 5/10 , 6/10)
Słuszna uwaga, co do drętwego przedstawienia scen walki. Chociaż powiedzmy sobie szczerze, kto tak naprawdę ma tam spektakularnie walczyć? Mam wrażenie że same studio pomija sceny bitewne i zastępuje je pseudo scenami „strategicznymi”.
Ogólnie popieram twoją opinie, chociaż na moim myanimelist przy tej serii widnieje liczba 6.
Nie jest źle, i fuck, kolejny op, który mi się wkręcił w tym sezonie a nawet połowy serii nie widziałem jeszcze :P Ale w kolejnych odcinkach nawet jest lepiej (no w ostatnim strasznie zgwałcili animację koni, wyglądały jak króliki…)
nawet fajne sympatyczni bohaterowie ciekawi mnie jak mocny jest ten jego spadkowy po przodkach łuk już po 3 odcinkach widać że nie jest to zwykła rzecz :) ciekawe czy ta scena z openingu dotyczy właśnie tej broni :)