[visual novel] Hakuouki: Demon of the Fleeting Blossom – honor splamiony krwią…
Hakuouki to visual novel na przenośną konsolkę od Playstation, w którą już od dawna planowałam zagrać (co prawda nie mam PSP, ale od czego są emulatory? :)), ale jakoś zawsze wymyślałam sobie wymówki, by tego nie robić. Nie wiem co było tego powodem, ale aktualnie mam ochotę się trzepnąć przez łeb, że nie zabrałam się za nią wcześniej!
Wśród gier otome to prawdziwa perełka, która nie dość, że dostarczy wiele romantycznych wrażeń, to dodatkowo przeniesie nas na przełom Epoki Edo i Meiji, gwarantując interesującą wycieczkę w czasie do ery samurajów, w przyjazny sposób przybliżając nam historię Japonii z okresu schyłku szogunatu. Oczywiście nie wszystko należy tu traktować jako podręcznikową wiedzę, szczególnie wzmianki o demonach dają sporo do myślenia (;P), ale definitywnie potrafi zasiać w czytelniku ziarenko ciekawości – u mnie definitywnie padło ono na podatny grunt :)
Zacznijmy więc od prologu. Japonia, rok 1864. Do Kioto przybywa Chizuru Yukimura (imię można zmienić), córka doktora z Edo, który kilka miesięcy wcześniej został wezwany do stolicy na polecenie szogunatu. Choć na początku mężczyzna utrzymywał z nią stały kontakt, praktycznie codziennie wysyłając nowe listy, tak ostatnio owy strumień korespondencji się urwał, a o lekarzu słuch zaginął. Zaniepokojona dziewczyna postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, przebiera się w męskie ubranie by łatwiej jej było podróżować, przypina do pasa kodachi, krótki miecz będący jej rodzinną pamiątką i wyrusza na poszukiwania ukochanego ojca. Przeznaczenie jednak ma co do niej inne plany – kiedy pewnej nocy kroczy ulicami Kioto, zostaje zaatakowana przez roninów. Ratunkiem okazują się samurajowie w niebieskich płaszczach, jednak białe włosy i lśniące czerwienią oczy nowo przybyłych szybko dają jej do zrozumienia, że nie natrafiła ona na pomocnych obrońców prawa. Sprawy tym bardziej się komplikują, kiedy pozorni towarzysze krwiożerczych oprawców bezceremonialnie pozbawiają ich życia, zaś Chizuru, jako świadka owej niecodziennej zbrodni, zabierają ze sobą, by zdecydować o jej losie. Tak dziewczyna przybywa do siedziby Shinsengumi, Wilków z Mibu – swego rodzaju oddziałów policyjnych podlegających szogunowi, które cieszą się w okolicy złą sławą rzezimieszków i bezdusznych morderców. Tutaj spotyka ona swoich potencjalnych przyszłych mężów, ale do tego droga jest jeszcze baaardzo daleka, w międzyczasie zaś przyjdzie jej zmierzyć się nie tylko z nieufnością przystojnych samurajów, ale i paranormalnymi wydarzeniami, ekscentrycznymi rodami demonów, przewrotem politycznym oraz tajemniczym eliksirem, który na zawsze odmienia Twoje życie.
Fabuła ma miejsce na przełomie mniej więcej 4-5 lat. Co chwilkę przeskakujemy między wydarzeniami o całe miesiące w przód otrzymując krótkie monologi głównej bohaterki wypełniające luki czasowe, jednak nie powoduje to na szczęście żadnego zagubienia, a przy okazji tworzy bardzo fajny klimat mijającego czasu. Jako osoba, która lubi rozwijające się romanse, czy przyjaźnie, a nie tryb „zakochaliśmy się w sobie w tydzień”, tudzież inne „miłości od pierwszego wejrzenia”, tu naprawdę w przyjemny sposób mogłam podziwiać, jak nasza bohaterka dopiero z biegiem czasu jest w stanie zdobyć zaufanie i sympatię wojowników z Shinsengumi. Ba! Przez długi okres czasu nie przeczytamy u niej żadnej myśli o poważniejszych związkach z samurajami, gdyż dziewczyna dość jasno skupia się na zwyczajnej chęci pomocy ich organizacji, tudzież poszukiwaniach swojego ojca. Jedyne do czego można się przyczepić, to pędząca fabuła, która w większości obraca się wokół głównych wydarzeń, a mało jest takiego zwyczajnego, codziennego życia postaci, co rozluźniłoby trochę napiętą atmosferę całości i pokazało ich od tej spokojniejszej strony – posłuchano mnie jednak w tym względzie i dokładnie takie dodatkowe, sympatyczne sceny są w innej wersji gry zwanej Hakuouki Zuisouroku, wydanej po angielsku na PS3 jako kompilacja Demon of the Fleeting Blossom oraz nowego materiału pod tytułem Stories of the Shinsengumi (niektóre historyjki z tej wersji można oglądać zekranizowane w anime :)).
Common Route, czyli tak zwana neutralna ścieżka, trwa przez pierwsze 3 rozdziały. To wtedy mamy okazję dokonywać wyborów nabijających nam sympatię poszczególnych dowódców jednostek – u kogo będzie ona najwyższa, tego ścieżkę zobaczymy w pozostałej części gry: rozdziałach 4-6, jako że niektóre są krótsze, a niektóre dłuższe. Gra stosuje bardzo wygodny system, który zaznacza na czerwono już kiedyś kliknięte opcje, tak by przy następnym podejściu widzieć co się już czytało i móc wybrać coś innego. W statusie możemy sprawdzić poziom uczucia jakim darzą nas poszczególni bohaterowie, jednak najprościej zorientować się na czyjej jesteśmy linii fabularnej zwyczajnie zapisując grę – to właśnie podobizna samuraja najbardziej nami oczarowanego pokaże się w okienku save’a.
Ścieżki same w sobie tworzą bardzo zgrabną całość, tym samym pełny obraz historii zobaczymy tylko i wyłączenie po przejściu ich wszystkich. Zazwyczaj każdemu z Panów przydzielono 1-2 dobre zakończenia (różniące się dosłownie detalami, ponieważ epilog zazwyczaj jest taki sam) oraz całą masę bad endów, ponieważ Chizuru ma aż za dużo okazji by zginąć przez te 4 lata przebywania z czynnie walczącymi oddziałami Shinsengumi ;) Zerknijmy w takim razie na poszczególne wątki – przedstawione wedle mojej kolejność przechodzenia:
Souji Okita (CV: Showtaro Morikubo) – po rozpoczęciu gry postanowiłam zdać się na los: kiedy pojawił się pierwszy wybór, postawiłam na to, co sama zrobiłabym w tej sytuacji, a to poskutkowało nabiciem punktów Okicie – tym samym zaczęłam właśnie od jego wątku. Chłopak jest jednym z najlepszych szermierzy w Shinsengumi i zdaje się wyznawać radosne acz lekko sadystyczne usposobienie do życia, nie szczędząc przy tym nikomu sarkastycznych uwag i złośliwych komentarzy. Niezwykle podziwia swojego dowódcę, Kondou, a Hijaktę można nazwać jego „przyjacielem” z dzieciństwa. Dość często grozi wszystkim, że ich zabije (nawet głównej bohaterce ;p), ale dzięki świetnej pracy Showtaro Morikubo łatwo rozpoznać, kiedy rzuca słowa na wiatr, a kiedy jest wręcz śmiertelnie poważny. To ta postać, gdzie sporo trzeba czytać między wierszami, żeby zrozumieć o co mu tak naprawdę chodzi w tej całej postawie „nie zbliżaj się do mnie, bo tylko tego pożałujesz”. Jego linia fabularna jest dość mocno odcięta od tego, co można nazwać „główną historią” gry. Souji, przez pewne okoliczności, których wyjawiać nie będę, prowadzi walkę na zupełnie innym froncie niż pozostali bohaterowie – jest często pozostawiany samemu sobie, a to czy Chizuru wkradnie się do serca naszego samuraja w dużej mierze zależy od jej wytrwałości, aby uparcie trwać u jego boku. Właśnie przez to główna bohaterka naprawdę mi się tutaj podobała – była silna i zdeterminowana by zostać jego wsparciem, co on wynagradza jej coraz bardziej delikatnym i opiekuńczym podejściem do dziewczyny. Bardzo słodko-gorzka ścieżka, przy której wylałam swoją dozę łez, tak na złym, jak i dobrym zakończeniu ^^ Definitywnie też została moją ulubioną – pod względem romantyzmu nie ma sobie równych :)
Heisuke Toudou (CV: Hiroyuki Yoshino) – po pierwszym podejściu poznałam już bohaterów na tyle, by móc dość świadomie samemu wybrać, do której ścieżki dobrać się w następnej kolejności – padło na trochę rozkrzyczanego, ale i wiecznie roześmianego oraz pozytywnie nastawionego do świata Heisuke, czyli idealny kontrast po wcześniejszym morzu feelsów u Soujiego. Jego wątek jest w pewnym sensie bliźniaczy do Okity, więc dobrze przechodzić je po sobie – dzięki temu można bez problemu omijać przeczytane teksty, ponieważ mamy je na bieżąco i nie udało nam się ich jeszcze zapomnieć ;) Toudou to na pierwszy rzut oka kłębek niespożytej energii, bez większych zmartwień na głowie niż to jak wymigać się od treningu, czy wywinąć jakiś numer z dwójką swoich najlepszych kumpli, Haradą i Shinpachim. Miły, uroczy, trochę nieśmiały – jąkający się z zakłopotania głos Hiroyukiego Yoshino automatycznie wywołuje uśmiech na twarzy ^^ Linia fabularna ta gwarantuje sporo śmiechu… przynajmniej tak można wywnioskować po początku, ale nie dajcie się zwieść – Heisuke także nie jest pozbawiony chwil zwątpienia, a na czytelnika czeka kilka naprawdę wzruszających, rozrywających serducho momentów. Warto też dodać, że to właśnie u niego romans zaczyna się najwcześniej, bo już w 3 rozdziale. Znowu należy się pochwała Chizuru – tym razem jest bardziej bezpośrednia i zaradna, co fajnie komponuje się z momentami niepewnym, młodym samurajem. Jedyne co mnie trochę zawiodło, to mała ilość CG, na których byłby razem z główną bohaterką – choćby grafika z epilogu jak dla mnie nie jest zbyt satysfakcjonująca :(
Hajime Saitou (CV: Kousuke Toriumi) – by stonować trochę po bardzo ekspresyjnej, wcześniejszej ścieżce, trzecie podejście skupiłam na cichym i tajemniczym Saitou. Przyznam, że jego stoicyzm zainteresował mnie już od samego początku. Ciężko się nie zastanawiać, co byłoby potrzebne, by zburzyć jego maskę spokoju i opanowania. Okazuje się jednak, że owa postawa wcale nie jest spowodowana wyrachowaniem, czy oziębłością, a wręcz przeciwnie – Hajime jak nikt inny troszczy się o swoich przyjaciół z Shinsengumi, Hijikatę darząc niezwykłym szacunkiem i lojalnością. Jego życie jednak pełne jest pytań o prawdziwą naturę samuraja, na które ma problem znaleźć satysfakcjonującą go odpowiedź. Tym samym pozornie skryty Saitou, to po prostu myśliciel walczący ze swoimi wewnętrznymi demonami. Kousuke Toriumi idealnie oddaje jego naturę, zwykle mówiąc niezachwianym, wyważonym tonem – choć nie uświadczymy na twarzy naszego bohatera wielu uśmiechów, te kilka, które się pojawi, będzie też można wyczuć w jego słowach ^^ Trudno go nie polubić, choć nie da się zaprzeczyć, że przez większą cześć gry można pod nosem pomstować do monitora „czemu nie możesz być dla mnie choć trochę milszy?!?!?!”. Cierpliwość jednak się opłaca i wierzcie mi, gdy już dojdziecie do scen romantycznych (a przypomnijmy, że nasz samuraj jest bardzo zamknięty w sobie i nieśmiały), to ciężko będzie powstrzymać wzdychanie od ilości zaserwowanego nam cukru ^^ W tej wariacji Chizuru to głos rozsądku, który kilkakrotnie otworzy Hajime oczy. Epilog jest przesłodki i należy też dodać, że moim zdaniem Saitou ma najładniejsze dodatkowe CG spośród wszystkich panów :)
Sanosuke Harada (CV: Kouji Yusa) – czwartą ścieżką do sprawdzenia został wątek Sano – znów zaznaczam, że pokrywa podobne wydarzenia co wątek Saitou, więc polecam grać je po sobie. Harada różni się od wszystkich pozostałych panów z Shinsengumi, ponieważ on jako jedyny nie babra się tak bardzo w paranormalnym aspekcie fabuły. Ten na pierwszy rzut oka kobieciarz, to tak naprawdę przesympatyczna osoba, która wysoko ceni i szanuje płeć piękną oraz uważa to za swój, jak i samurajów, obowiązek, by dbać o kobiety i je chronić. Można go nazwać gentlemanem tamtych czasów… który często poddaje się pozytywnemu szaleństwu swojego impulsywnego, najlepszego przyjaciela Shinpachiego ;) O tyle jednak o ile sam Sanosuke jest prześwietny, tak Chizuru w jego ścieżce już niestety mnie trochę denerwowała – okazała się bardzo stereotypową przedstawicielką swojej płci, która często płacze, jest niestabilna emocjonalnie i trzeba ją wiecznie ratować. Tam gdzie walczyła ramię w ramię z wcześniejszą trójką, tutaj ciut irytowała swoim brakiem determinacji do działania. Tym samym jest to taki trochę klasyczny romans z samurajem i damą jego serca :) Bardzo fajnie też pokazano tu męską przyjaźń między Sano a Nagakurą – jeśli kogoś w tej serii można naprawdę nazwać „przyjaciółmi po grobową deskę”, to definitywnie mowa o tym pozornie niepasującym do siebie duecie wrażliwości i porywczości ^^ Nie da się też zaprzeczyć, że o ile pozostałe ścieżki mają „dobre zakończenia”, to romans tutaj jest najbardziej „płomienny”, a epilog Harady to bez dwóch zdań największy happy end tej gry :D
Toshizou Hijikata (CV: Shinichiro Miki) – jeśli ktoś z was oglądał anime Hakuouki, to w głównej mierze widział jak mniej więcej wygląda ścieżka Hijikaty (choć oczywiście połączona była z pozostałymi). Jest ona domyślnym wyborem, więc o ile nie uda wam się podpiąć pod jakikolwiek inny wątek, to właśnie jego epilog sprezentuje wam gra. Osobiście zostawiłam go sobie na koniec, by jako zastępca dowódcy Wilków z Mibu ładnie mi dopiął historię o całej organizacji i po prawdzie dokładnie tak się stało. Toshi nie porywa pod względem romansu (jak dla mnie był momentami lekko bezbarwny), jednak w zamian pokazuje chyba najsmutniejsze oblicze całej opowieści. Za sprawą Shinichiro Mikiego, monologi Hijikaty w niektórych miejscach potrafiły niesamowicie złapać za serce, szczególnie jeśli wcześniej już graliśmy w inne warianty i zdążyliśmy się przywiązać do bohaterów. Prezentuje on dość oziębły i bezwzględny charakter, ale tak naprawdę niezwykle troszczy się o swoich przyjaciół z Shinsengumi i to właśnie przez to stara się zawsze brać na siebie wszystkie obowiązki, w ten sposób ułatwiając im życie. Chizuru swoim uporem musi poniekąd zmusić naszego pracoholika, żeby podzielił się z nią brzemieniem, który dźwiga i pozwolił sobie pomóc. Sporym plusem jest duża obecność pozostałych dowódców jednostek na jego ścieżce. Paru postaciom udało się tu też odkupić swoje niecne postępki z innych wariacji fabularnych, jednak nie zdradzę o co chodzi :) Śmiech natomiast wzbudzają jego dialogi – choć w oryginale nie jest aż tak odjechany, to tłumaczenie dodaje mu smaczku i charakterku tworząc dupkowatego badassa o ciętym języku godnego tytułu „Demona Shinsengumi” ;D
Chikage Kazama (CV: Kenjirou Tsuda) – DEFINITYWNIE ścieżka, którą powinno się przechodzić na końcu – gwarantuję, że wtedy na jednym z dwóch zakończeń (tym niby „złym”) będziecie płakać jak dzieci ;_____; Wątek ten w głównej mierze służy za podsumowanie całej opowieści oraz pokazanie Kazamy z tej „drugiej” strony – nie tyle krwiożerczego demona, co raczej dumnego arystokraty. Bardzo atrakcyjną cechą Chikage jest jego głos – Kenjirou Tsuda to seiyuu, który jak nikt inny potrafi brzmieć mega seksownie jednocześnie mówiąc, jakbyś był/a ostatnią osobą, która go obchodzi na tym świecie ;D Z jednej strony znudzony życiem, z drugiej darzący ludzi niekończącą się pogardą – koniec końców zaś głębszy i bardziej honorowy niż mogłoby się to wydawać. Historia jest niestety bardzo króciutka (ciężko się dziwić, skoro jest to tak po prawdzie „bonusowa” ścieżka tej gry), ponieważ pierwsze 3 rozdziały są miksem poprzednich ścieżek, a w kolejnych 4 nowego materiału jest naprawdę mało (zaledwie po kilka scen na chapter). Z racji na okoliczności, ciężko tu mówić o konkretnym romansie między Kazamą i Chizuru, ale podobało mi się takie rozwiązanie sprawy. Już samo oglądanie tego opiekuńczego oblicza Chikage powinno być dostateczną nagrodą ;) Choć nie przeczę, że mogli się bardziej postarać z tym wątkiem, to jakoś nie mogę się zebrać w sobie na konkretne narzekanie – nie po zakończeniu, które wzrusza i doszczętnie niszczy twoje serce :)
Byłam trochę zawiedziona iż np. taki Shinpachi, którego bez problemu można nazwać jednym z głównych bohaterów, nie dostał swojego wątku (choć może on jest zbyt niedojrzały psychicznie jak na romanse? :P), albo nie sprezentowano nam małego bonusa w postaci mini ścieżki Yamazakiego, ale cóż – chyba nie można mieć wszystkiego ^^” Ogółem obsada tego tytułu jest naprawdę spora i oprócz wyżej wymienionej szóstki spotkamy także całą masę innych interesujących postaci, jak wspomniany przed momentem impulsywny i prostoduszny Shinpachi Nagakura (postać wywołująca prawdziwe wybuchy śmiechu!), zamknięty w sobie szpieg Susumu Yamazaki, dobroduszny dowódca naszej organizacji samurajów Isami Kondou, przebiegły Kashitarou Itou, sympatyczna lecz zagadkowa Sen, Keisuke Sannan będący mózgiem całego Shinsengumi (plus ma cudownego seiyuu – przyprawia o gęsią skórkę mówiąc o bezdusznych procederach głosem zawiniętym w trzy warstwy cukru), czy pozostałą ekipę demonów, narwanego Shiranuiego tudzież opanowanego Amagiriego.
Większość bohaterów, których poznamy w Hakuouki to postacie historyczne, tak więc wpisanie w choćby Wikipedię „Toshizou Hijikata”, czy „Isami Kondou” poskutkuje sporymi artykułami przytaczającymi ich krótkie biografie. To bardzo ciekawy zabieg, ponieważ mimo dołożenia do fabuły wątków paranormalnych, jak po sznureczku zmierzamy od jednej znanej bitwy do drugiej, na własne oczy oglądając upadek szogunatu Tokugawa. O ile patrząc na te wydarzenia obiektywnie, łatwo dojść do wniosku, że dobrze się stało, gdyż tzw. Restauracja Meiji spowodowała otwarcie się Japonii na zachód, tak czytając o nich z perspektywy osób zacięcie walczących o utrzymanie starego ustroju, a tym samym zachowanie honoru i utrzymanie swoich przekonań, naprawdę chwyta za serce. Historię podobno piszą zwycięzcy, ale opowieść o Shinsengumi definitywnie podkreśla, że nie można zapomnieć też o przegranych.
Gra jest naprawdę długa – niestety nie sprawdzałam dokładnie ile czasu poświęciłam na przejście całości, ale wydaje mi się, że pierwsza ścieżka zajmuje coś około 10 godzin. Pozostałe z przewijaniem wcześniej czytanych kwestii już zabiorą połowę tego czasu. Na oko można założyć, iż całość powinna mieć 30h+. Jednak najcudowniejsze w tym wszystkim jest to, że długość bynajmniej tutaj nie nuży – to tak jak z dobrą książką: kiedy nas wciągnie, ogromna ilość stron działa na jej niezaprzeczalną korzyść. Przy Hakuouki naprawdę połyka się całe tony tekstu, nie ważne czy aktualnie czytamy opis starcia zbrojnego, czy scenę romantyczną, zaś ukończenie gry wywołuje spory zawód: bo jak to tak, że nie ma już więcej???
Jeśli chodzi o stronę techniczną, to oczywiście trzeba wspomnieć o pięknej kresce, która towarzyszy nam przez całą opowieść. Yone Kazuki, która poza marką Hakuouki odpowiedzialna jest także za projekt postaci do serii Hiiro no Kakera, Kamigami no Asobi, czy Nobunaga the Fool, stworzyła gromadkę naprawdę ślicznych/przystojnych postaci – każdy zaś występuje w dwóch wariacjach: z długimi włosami i tradycyjnym ubiorze japońskim oraz z krótkimi włosami i zachodnich ubraniach. Że już nie wspomnę o grafikach CG – cud, mód, orzeszki! Jak na grę kierowaną do żeńskiej widowni przystało, definitywnie jest na kim zawiesić oko ;> A kiedy już je oderwiemy, warto też popodziwiać ładne i pełne detali tła, których jest cała masa. Tak samo nic nie można zarzucić muzyce nawiązującej brzmieniem do czasu akcji gry. Dobry soundtrack w visual novelce to podstawa, ponieważ buduje on klimat każdej sceny, odpowiednio potęgując uczucia strachu, napięcia, smutku, czy radości – gdybyśmy bylibyśmy skazani na denerwujący, albo po prostu źle dobrany OST przez wszystkie godziny gry, to przypuszczam, że ciężko byłoby przez taką vn-kę przebrnąć. Tutaj na szczęście nie ma tego problemu ^^ Dodatkowo muszę przyznać, że bardzo ciekawie wyszły dźwięki. Bohaterowie będący samurajami gwarantują dużą ilość pojedynków na miecze i tu wkracza do akcji odgłos cięcia oraz chlapiącej krwi – niezwykle działa on na wyobraźnię, brzmiąc realistycznie we wręcz obrzydliwy sposób :D O seiyuu nawet nie zaczynam, bo japoński voice acting stoi tu na tak wysokim poziomie, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, ale dodam tylko, że Chizuru jako taka nie ma głosu, a więc jej kwestie pozostają niestety nieme. Rozumiem, że to zabieg mający pomóc potencjalnej czytelniczce wczuć się w skórę bohaterki, ale osobiście nigdy nie kupowałam tej całej zabawy w utożsamianie się z postaciami, tak więc wolałabym, gdyby ona także otrzymała swoją seiyuu.
Ostatnim element, który można wspomnieć to tłumaczenie. Jest naprawdę świetne i z charakterem – choć nie trzyma się kropka w kropkę z oryginałem (wręcz bym powiedziała, że unowocześnia trochę tekst), bardzo mi się podobało! Jednej rzeczy jednak nie rozumiem – o ile w większości dodawało więcej pieprzu do scenariusza, tak były momenty, kiedy działało też w drugą stronę i trochę nie mogę zrozumieć dlaczego. Dla przykładu mamy taki dialog: „You bleed when you’re cut, right? So if I chop of your head I figure you’ll die too.” „Care to test that?” „Yeah, I think I do”, gdzie przy ostatniej odpowiedzi dość jasno słyszymy buńczuczne „Własnymi rękami wyślę cię do piekła!”. Cóż, niezbadane są wyroki tłumaczów, a i to ciekawa rozrywka wyłapywać sobie takie „nieścisłości” i trenować przy okazji język :)
Hakuouki: Demon of the Fleeting Blossom (o co chodzi z tytułem dowiecie się na ścieżce Hijikaty ;)), to ładnie zrobiona i niesamowicie wciągająca powieść wizualna, która czasami świetnie bawi, ale w ogólnym rozrachunku jest niezwykle smutna i wzruszająca, co gwarantuje, że na pewno na długo zapadnie w pamięć. Wątek paranormalny ciekawie dopełnia podstawowy pomysł na fabułę jednak celowo nie chcę się o nim rozpisywać, ponieważ może ktoś z was (tak jak i ja) będzie podchodził do gry bez żadnej głębszej wiedzy o czym ona jest (anime oglądałam dopiero po przeczytaniu całości), a tym samym doświadczy fajnego, stopniowego odkrywania wielu tajemnic jakie vn-ka ta ma do zaoferowania. Do bohaterów można się bardzo łatwo przywiązać, a każdy z nich wnosi do opowieści powiew świeżego powietrza (to niesamowite jak odmiennie mogą potoczyć się losy poszczególnych postaci w odpowiednich ścieżkach, czyniąc przyjaciół wrogami, a wrogów przyjaciółmi). Choć początkowo może lekko dezorientować przez natłok pojęć i nazw, o których przeciętny człowiek nie ma zielonego pojęcia (w końcu nie każdy zna się na historii Japonii), to dość szybko zaczyna się łapać kto jest kim, kto walczy z kim, kto jest tym „złym”, a kto tym „mniej złym” :) Bonusowo gra dostarcza nam opcję tzw. Encyklopedii, która stopniowo uzupełnia się o nowe pojęcia (wtedy, kiedy słowo pojawi się podświetlone na czerwono) i w przypadku chwilowego mętliku w głowie łatwo do niej wrócić i sprawdzić o co chodziło. Oczywiście możemy też w każdej chwili przewinąć dialog w tył i powtórnie przeczytać niezrozumiały fragment. Z menu głównego za to mamy dostęp do wszystkich odblokowanych CG, dzięki którym jak tylko poczujemy na to ochotę, możemy wrócić do sceny z nim związanej. Ja definitywnie nie raz skorzystam z tej opcji, jeśli będę sobie chciała poprawić humor w jakiś gorszy dzień :) Ogromnie polecam dać grze szansę – osobiście naprawdę się w niej zakochałam ^^ Zaś co do wszystkich z was, którzy oglądaliście anime – wierzcie mi, oddaje ono tylko niewielki fragment potencjału jaki drzemie w tym tytule :)
Walkthrough ścieżek: Souji Okita, Heisuke Toudou, Hajime Saitou, Sanosuke Harada, Toshizou Hijikata, Chikage Kazama
Screeny:
Cheers~! :*
Posted on 22 lipca 2014, in Gry, Otome, Różne, Recenzje and tagged gra, Hakuouki, Hakuouki: Demon of the Fleeting Blossom, otome, PSP, recenzja, screeny, visual novel. Bookmark the permalink. 15 Komentarzy.
kodachi to rodzaj tachi, nie katany. Różni sie trochę kształtem a przede wszystkim sposobem noszenia. Poza tym aż mnie zachęciłąś tym tekstem, cholera, staczam sie, najpierw romanse shoujo, teraz gry otome, co dalej? Free? :PP
Czekałam na tą notkę i warto było ;D Też najbardziej podobała mi się ścieżka Okity :D Zagrałabym w Zuisouroku… Mam japońską wersję, ale co mi z niej, skoro nie wiele z niej rozumiem xDDD
@mistrzkamil
Specjalistą w tej dziedzinie nie jestem, to zmieniłam i kłócić się nie będę (choć zapytaj jakiegoś przeciętnego zjadacza chleba, czy ma pojęcie czym w ogóle jest „tachi” ;p).
Poczytaj sobie inne recenzje, ale z tego co ja widziałam, to akurat wiele tekstów o Hakuouki podkreśla, że jest to otome, które spokojnie może spodobać się także facetom oraz żeby nie zrażać się gatunkiem.
@Devi
Okita jest niezwykle urokliwy – jak go nie lubić? :D
Taaa… mam ten sam problem hahaha xD Kiedyś może opanuje język na tyle, żeby rozumieć z tego więcej niż aktualnie ^^” Ewentualnie można sobie poszukać fragmentów „Stories of the Shinsengumi” na youtube’ie, bo widziałam kilka (ze ścieżki Okity <3)
Pozdrawiam~!
Sam nie wiedziałem jakieś 1,5 tygodnia temu, ale to nie jest wymówka i nigdy nei jest za późno żeby się poprawić i czegoś nowego dowiedzieć :) Ale w sumie już jak oglądałem Samurai Champloo to niecz Mugena mnie zastanawiał :P Romansów ogólnie rzecz biorąc się nie boję więc może kiedyś, tzn. jak przemielę wszystkie VNki z dysku, z pominięciem FSN i YU-NO :P
Yay, nowa notka ^^
Wracam znad morza (2 km do najbliższego sklepu, nie ma co marzyć o zasięgu! x d) a tu miła niespodzianka -<) albo coś podobnego? Stęskniłam się trochę za takimi urozmaiceniami :)
Oczywiście wiem że studia, studia, i jeszcze raz harówka ale tak sb pomyślałam że może, może… skoro są wakacje… :D
Yup, dokładnie ^^ Są wakacje, więc postaram się więcej takich urozmaiceń przygotować :) Na pewno w najbliższym czasie można się spodziewać kilku kolejnych recenzji visual novelek wszelakich, bo wpadłam w szał czytania wszystkiego co sobie zmagazynowałam w ciągu roku ;D (a jest tego, lekko mówiąc, sporo XD)
Pozdrawiam ^^
Hura ^^
Świetnie że vn, tego też mi trochę brakowało :D
A propos gier wszelakich- nie chcę zaspamiać komentarzy czy coś (ale nie masz aska to nie mam innego wyjścia! ;-; ) ale właśnie skończyłam moje pierwsze otome – Re: Alistair (do którego ty mnie zresztą zachęciłaś ^^) i tak sb myślę- poleciłabyś mi może jakiegoś darmowego dating sima? Nie musi być równie dobry, byle po angielsku i darmowy x d
Zapytałabym na Wiśniowej Księżniczce ale jest nieczynna od 2010 .__.
Z góry dziękuję i pozdrawiam (:
Na vnki jednak trzeba mieć czas, więc w ciągu roku akademickiego trochę z tym kiepsko, ale teraz mogę nadrabiać zaległości :) No i oczywiście pomyślę, jakby wam bardziej urozmaicić życie xD
Ask mówisz… no to nie jest głupi pomysł :) Pomyślę nad tym ^^ Póki co jednak nie przejmuj się tym, gdzie zostawiasz ewentualne pytania ;)
Wracając jednak do tematu – darmowy dating sim, co? Z tym może być trochę problem, bo o ile jest dość sporo darmowych rzeczy, to są to raczej czyste visual novelki (czyli nie mają aspektu nabijania statystyk). Jedynie Other Age może się kwalifikuje, ale on jest bardzo specyficzny ;) Z vn-ek za to możesz zerknąć na np. Nachtigal albo Autumn’s Journey. Recenzowane przeze mnie The Second Reproduction także jest „darmowe” ponieważ nie można go już kupić (firma zbankrutowała, czy coś takiego), więc z czystym sumieniem możesz się zakręcić wokół tej produkcji, a ja tylko dodam, że jednak naprawdę świetna! ^^
Ogółem tutaj masz link do strony z wszystkimi grami otome po angielsku (na wszystkie platformy, łączenie z telefonami) – najłatwiej będzie, jeśli po prostu przejrzysz sobie te, które są opisane jako darmowe :)
http://www.englishotomegames.net/list
Pozdrawiam ^^
Dzięki! Bardzo mi pomagasz, ja zawsze mam jakoś ogromny problem z szukaniem takich rzeczy :<
Wszelkie mangi i anime jakie widziałam w sumie nie zostały znalezione przeze mnie, tylko przez właścicieli różnych kont na MALu lub przez ciebie x d
Ze stronki na 100% skorzystam :D
Co za zbieg okoliczności, akurat w to gram :D
Chciałam najpierw zagrać w route’a Okity, ale tak wyszło, że jednak przechodzę Heisuke ^^. I zgadzam się z tym, że to otome jest cudowne, a historia jest jedną z lepszych. Zachwycam się muzyką i pracą seiyuu, po prostu cudo. No i Okita oraz Harada <3 (tak, nie przeszłam jeszcze ich ścieżek, ale i tak najbardziej się zachwycam ich tekstami).
Tylko przez Twoją notkę zauważyłam u siebie pewien błąd. Otóż ja nie mam dostępu do encyklopedii ani do zdobytych CG, a dokładniej to pojęcia oraz ilustracje mi się nie zapisują. Na samym początku myślałam, że to tylko wina tego, że gram na PC a nie na PSP i że to normalne, ale z tego, co piszesz wynika, że Ty jednak masz do tego dostęp.
Może ja po prostu "skombinowałam" sobie złą wersję lub może to wina emulatora?
A tak mi zależy na zapisanych CG i na encyklopedii :c
Jak sama widzisz, po zdaniu się na los (który wskazał mi na uroczego psychopatę Okite <3) też później od razu wzięłam się za Heisuke – słodka istota ^^
Hmmm… a to ciekawe. Tak jak słusznie stwierdziłaś po przeczytaniu tekstu, ja także grałam na PC na emulatorze i nie miałam żadnego problemu. Choć z drugiej strony to są bardzo kapryśne programy, więc takie wyskoki nie powinny dziwić – to co u jednego się odpali, będzie się buntowało u drugiego ^^" Pierwsze co polecam, to ściągnąć sobie najnowszą wersję emulatora – zawsze jest szansa, że ktoś już miał ten problem i zgłosił go twórcom, a oni naprawili go w nowszej wersji programu. Nie musi być kompletnie nowa-nowa, ale przynajmniej jeden z bardziej aktualnych release'ów (choćby stąd: http://buildbot.orphis.net/jpcsp/). Mogę podpowiedzieć tyle, że osobiście używam Jpcsp ver.3261 – ma ona już chyba w sumie z rok i tak jak wspomniałam, oprócz zabawy z doinstalowywaniem sterowników do dźwięków, wszystko na nim dobrze działa. Wcześniej korzystałam ze starszej wersji, ale miała problemy z czcionką w inne grze, które właśnie upgrade emu naprawił, więc liczę, że pomoże to także w Twoim przypadku :) Grą raczej bym się nie przejmowała – szansa, że problem jest w jej plikach jest bardzo malutki.
Powodzenia i pozdrawiam ^^
O tak, Heisuke to niezwykle urocza i słodka istotka. W anime mnie leciutko irytował i był na drugim miejscu w rankingu nielubianych postaci w Hakuouki (na pierwszym miejscu jest Hijikata – nie lubię go chyba tylko dlatego, że to właśnie jego ścieżkę w pełni zekranizowali twórcy, a nie takiego Saito/Harady/Okity ^^”), ale w grze mnie ani trochę nie wkurza. Jego ścieżka jest bardzo przyjemna :D.
O rany, dziękuję, dziękuję, dziękuję <3. Ściągnęłam Jpcsp i wszystko działa jak należy. Miałam na samym początku lekki problem z zapisem, ale nieśmiertelne "włącz i wyłącz komputer" zadziałało ;). Muszę jeszcze właśnie załatwić sterowniki do dźwięku, bo mam niestety tylko opening, ale już nie żałuję spędzonego nad tym wszystkim czasu (mój laptop nie jest zbyt chętny do współpracy ostatnio) *.*
Przesyłam Ci wielkiego wirtualnego tulaska, że się tak spoufalę :D
Z przyjemnością bym jeszcze zagrała w Nicole z Twojego najnowszego wpisu, ale nie mam już kompletnie miejsca na dysku (większość zajmują otome właśnie) i muszę wszystkie gry poprzechodzić w końcu, bo mam tak samo jak Ty – pełno gier ściągam, ale żeby zagrać to nie ma komu ;). Muszę jeszcze przejść ścieżkę Travisa z Re:Alistair, a ściągnęłam tę grę jakoś tak dzień po tym, jak opublikowałaś swoją opinię na jej temat ^^".
Także jeszcze raz z całego serduszka dziękuję i pozdrawiam :D
Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do visual novel, kompletnie się w tym nie odnajduję i nie widzę nic co miałoby mnie choć na chwilę zatrzymać przy tego typu grach. Ale mówiąc szczerze, zachęciłaś mnie opisem Hakuouki i chyba spróbuję się w to pobawić ^^ ehhh…co się ze mną dzieje xD
Powiem Ci, że też nie wiem jak to wytłumaczyć :) Chyba głównym faktorem jest ogólne zamiłowanie do czytania – przynajmniej w moim przypadku. Visual novel to dla mnie po prostu kolejna fajna „książka”, tyle że dostarcza dużo większy ładunek emocjonalny, bo popiera sceny muzyką, dźwiękami, głosami, obrazem etc. No i bardzo podoba mi się faktor „wyborów”. Ile razy człowiek coś czytał i nie podobało mu się to co robili bohaterowie – tutaj można poprowadzić historię w dokładnie taki sposób w jaki chcemy :) A i fajne jest później przechodzenie wszystkiego w inny sposób i zobaczenie jak podjęcie innych decyzji powoduje totalnie inne skutki niż przy naszym wcześniejszym podejściu ^^
Ogółem z vn-kami jest tak, że to wydaje się totalnie dziwne i ciężko to objąć rozumem, ale jak już się w jakąś zagra (albo raczej „jak się jakąś przeczyta” :)), to się okazuje bardziej wciągające niż można przypuszczać ;) Przynajmniej ja tak miałam po moich pierwszych doświadczeniach z tym gatunkiem.
Hakuouki jest cudowne, ale lekko mówiąc zaczynasz z grubej rury xD
Pozdrawiam ^^
Nie trudno zgadnąć, że zachęciłaś mnie – kusisz kochana, oj kusisz ^____^
No i się pokusiłam bo nie ważne ile razy wmawiałam sobie, że szkoda mi czasu, że to nudne przewijać w kółko kawałeczki tekstu, nie mogłam oprzeć się walorom wizualnym gry :P Do tego doszedł jeszcze fakt, że całkiem fajnie oglądało mi się anime (2 lata temu) oraz mój świr na punkcie Shinsengumi i ogólnie samurajów xD I powiedz mi, jak tutaj dalej się opierać? Jak żyć? xD
Póki co zbliżam się do końca prologu i podobnie jak Ty, nabiłam samych punktów Okicie – już wiem co się świeci :P
A ogólne wrażenie? Kurcze, wiem, że gra dopiero się rozkręca, a ja już jestem zachwycona! :D tak, to zdecydowanie zasługa bohaterów ^^
Dzięki za świetną recenzję ^^
Pozdrawiam :)