Sezon zimowy ’13/14 – przegląd cz.02 :)

Inari, Konkon, Koi Iroha - 01.mkv_snapshot_13.07_[2014.01.17_23.27.03]

Yay~! W aktualnych warunkach tempo „jedna notka na tydzień”, to spore osiągnięcie i mam nadzieję, że uda mi się utrzymać tą tendencję ^^ Można powiedzieć: i wilk syty (bo macie w miarę regularnie co czytać :)) i owca cała (bo ja mam czas ogarniać w międzyczasie zaliczenia ;)). Po za tym ambitnie planuję wrzucić coś jeszcze w tym tygodniu, ale zobaczymy, czy się wyrobię ^^”

Tak w ogóle, to w ramach „Drugiego Wrażenia” muszę dodać, że serie z poprzedniego wpisu całkiem nieźle się bronią po drugim odcinku. Noragami i Gin no Saji S2 trzymają poziom (a więc ciągle obstaję przy wystawionych im ocenach), a Hamatora pozytywnie zaskakuje (podskoczyło o stopień w moich oczach) ^^ Nie wiem jeszcze co z Mahou Sensou, bo ten tytuł ciągle przede mną.

Co się zaś tyczy nowości, to dziś mamy na celowniku: Sekai Seifuku: Bouryaku no Zvezda, Nisekoi oraz Inari, Konkon, Koi Iroha.

Inari, Konkon, Koi Iroha – Odcinek 01

Inari, Konkon, Koi Iroha - 01

OPIS: Inari Fushimi to nieśmiała, niezdarna i nie błyszcząca przesadną mądrością gimnazjalistka, mieszkająca w dzielnicy Fushimi w Kyoto. Dziewczyna podkochuje się w swoim koledze z klasy, Tanbabashim, jednak nie potrafi wyrazić swoich uczuć na głos. Pewnego dnia, jako podziękowanie za pomoc małemu liskowi, boginka pobliskiej świątyni, Ukanomitama-no-kami, postanawia podarować jej umiejętność zmiany swojego kształtu.

OPINIA: Celem przyświecającym mi w momencie zabierania się za Inari Konkon było znalezienie zastępstwa lekkiego i sympatycznego Gingitsune z poprzedniego sezonu :) Niestety muszę przyznać, że po pierwszym odcinku daleko mu do atmosfery Srebrnego Liska, ale na bezrybiu i rak ryba, prawda? A przecież historia Inari Fushimi wcale nie jest zła – jest po prostu inna niż zakładałam. Główną zasługą tej różnicy klimatów jest fakt, iż obie serie zaaplikowały nacisk na inne elementy. O ile wcześniej mieliśmy ludzie-bogowie-i-fiendship-is-magic, tak tutaj definitywnie ważniejszy okazuje się wątek miłosny. W sumie nie powinnam na to narzekać, w końcu lubię dobre romansidła, ale po pierwszym odcinku nie do końca wyrobiłam sobie opinię o głównej bohaterce i jej obiekcie westchnień, toteż i ciężko mi się wypowiadać na ten temat. Niby dziewczyna jest sympatyczna, ale jej niezdarność wykracza poza normy „moe” w wkracza w tereny „irytacja” :P To samo odnosi się do życzenia wypowiedzianego przed Boginką – bardzo dziecinna myśl, nawet jak na gimnazjalistkę. Staram się jednak jej nie skreślać, w końcu jednym z motywów takich anime jest właśnie „dorastanie”, a więc mam nadzieję, że Inari stopniowo poprawi swoją postawę (na co jest nadzieja po pierwszym odcinku). Za to Ukanomitama-no-kami to kochana istotka – śliczna, opiekuńcza, miła, a przy okazji wprowadza elementy komediowe (jeśli ktoś nie parsknął śmiechem widząc Boginkę grającą w grę otome, to nie ma poczucia humoru! :P). Ciekawie też zapowiada się przedstawiona [i w końcu normalna!] relacja brat-siostra – chłopak pojawił się tylko w kilku scenach, ale i tak wzbudził moje zainteresowanie :) Inari, Konkon, Koi Iroha to lekka i przyjemna seria. Może momentami trochę przedramatyzowana lecz nie do nieznośnych rozmiarów. Opening (z fajną piosenką od May’n) sugeruje pojawienie się innych elementów/bohaterów paranormalnych, co trochę bardziej skłania mnie do stwierdzenia, że porównanie tego anime do Kamisama Hajimemashita będzie bardziej trafne, niż do Gingitsune. Kilka zabawnych akcentów magical girls, słodziutki, mały lisek, którego aż chciałoby się spuczyć i dialekt Kyoto – na pewno obejrzę więcej :) W końcu to tylko 10 epizodów i mam nadzieję, że w trakcie dalszego seansu tak się wkręcę, iż będę na to bardzo mocno narzekać ;)

NA PLUS: sympatyczne postacie; fajny wątek ze świątynią; humor; spokojna atmosfera; relaksująca seria
NA MINUS: trochę przedramatyzowane

WSTĘPNA OCENA: 7

Nisekoi – Odcinek 01

Nisekoi - 01

OPIS: Raku Ichijou to przeciętny licealista. Przy okazji jest też jedynym dziedzicem Rodziny Shuei-gumi, członków Yakuzy. Dziesięć lat temu chłopak złożył w tajemnicy przysięgę z pewną dziewczyną – obiecali sobie, że “wezmą ślub, gdy uda im się ponownie spotkać”. Od tamtego czasu Raku nigdy nie rozstał się z wisiorkiem jaki zostawiła mu tajemnicza ukochana.
Wtem pewnego dnia do klasy chłopaka przenosi się piękna dziewczyna o imieniu Chitoge Kirisaki. Ich kompatybilność jest gorzej niż zła i nie było chwili, kiedy ich interakcje nie doprowadziłyby do kłótni. Jednak z powodu dziwnego obrotu zdarzeń Raku i Chitoge zgadzają się udawać, że są kochającą się parą. Nawet mimo tego, że serce chłopaka bije dla jego innej koleżanki z klasy, Kosaki Onodera.

OPINIA: Kouki Uchiyama!! Przyznaję się bez bicia, że to jeden z główniejszych powodów, dla których zabrałam się za oglądanie tego tytułu xD Fakt, manga już od pewnego czasu mnie interesowała, ale głos wyżej wymienionego pana przeważył szalę! Co prawda trochę śmiesznie go słuchać w takim trochę nieogarniętym i nietypowym wydaniu, ale jak zawsze jest super (bo i sam Raku to sympatyczny chłopak) :) Kończąc jednak fangirlizm, a wracając do odcinka: ogromnie podobał mi się wstęp bez użycia słów, wyświetlany jakby na starej taśmie filmowej – studiu udało się wpaść na genialne rozwiązanie, żeby nie zaspoilerować fabuły, ponieważ ujawnienie głosu „dziewczyny z dzieciństwa” pozbawiłoby widzów całej dramaturgii tego wątku. Ogółem realizacja, to coś na co trzeba poświęcić kilka dłuższych zdań… choć z drugiej strony może wystarczy tylko jedno słowo: Shaft. Animatorzy znani z abstrakcyjnych teł, dziwnych ujęć kamery i specyficznego użycia kolorów – w skrócie, prawdziwa awangarda graficzna, zazwyczaj zarezerwowana dla serii supernatural typu Bakemonogatari, tutaj bawi się w unikalne przedstawienie komedii romantycznej i cokolwiek by o nich nie mówić, definitywnie zrobili coś niesamowitego! Takie wizualne cuda ostatnio robią się coraz bardziej popularnym zabiegiem – nie zaprzeczam, że osobiście też popieram tego typu eksperymenty. Realizacja Nisekoi przyciąga przed ekran i absorbuje nas w historię dużo bardziej niż gdyby oprawa graficzna ograniczyła się do standardów gatunku. Temu też nie rozumiem ludzi narzekających, że coś takiego do komedii romantycznej nie pasuje – a niby dlaczego? Dzięki temu autorzy na pewno zagwarantowali sobie, że ich tytuł wybije się z tłumu klonów szkolnych serii, a przecież o to chodzi, prawda? ^^ W potoku wiecznie takich samych rom-comów, tutaj mamy perełkę i właśnie dlatego między innymi Nisekoi przyciągnęło też mnie – osobę, która z dystansem podchodzi do tego gatunku. Główni bohaterowie robią dobre wrażenie, choć odrzucą tych, co nie lubią „przemocy w związkach”, bo dziewczyna nie szczędzi Raku sierpowych ;P W tle mamy wojnę gangów, którą oczywiście musi załatać udawany związek między naszą nienawidzącą się parką – niby ograny ruch, ale z drugiej strony sprzeczne charaktery niebieskowłosego i blondi gwarantują między nimi interesujące interakcje. Oni NAPRAWDĘ totalnie do siebie nie pasują, a to rodzi we mnie złowieszczy błysk w oku, ponieważ zawsze bardzo lubiłam związki from-hate-to-love ^^ Nie ma jednak tak łatwo – seria wprowadza dość jasny love triangle (przynajmniej z perspektywy widza :)), ale spokojna i miła brunetka w której podkochuje się Raku nie jest moim wyborem – chyba mam już dość przesłodzonych postaci od Kany Hanazawy ^^” Komedia bawi całkiem nieźle, w czym pomaga jej cała tona zdeformowanych ujęć – nic tak nie rozbraja jak humor graficzny. Projekt postaci od razu kojarzy się z SAO, czy ostatnim Galilei Donna, a całość oprawiono w soundtrack równie abstrakcyjny co reszta elementów Nisekoi, tworząc bardzo spójny klimat. Ogółem nie spodziewałam się po tym anime kokosów, a pierwszy ep naprawdę mnie kupił (w każdym razie przyciągnął moją uwagę)! :D

NA PLUS: Genialna, abstrakcyjna grafika; zabawne!; fajna główna para; romans from-hate-to-love; dobry OST; Uchiyama Kouki <3
NA MINUS: Sporo „przemocy w związku”

WSTĘPNA OCENA: 8+

Sekai Seifuku: Bouryaku no Zvezda – Odcinek 01

Sekai Seifuku - Bouryaku no Zvezda - 01

OPIS: Czego potrzeba by podbić świat?
Każdy przywódca o tym kiedyś rozmyślał… jednak wszystko co udało im się osiągnąć, to właśnie nic ponad marzenia.
Dominacja nad światem… nikomu jeszcze nie udało się jej zdobyć.
Aż do momentu, kiedy to pojawiła się mała dziewczynka o imieniu Kate Hoshimiya.
Wstrząśnie ona światem!
Jak uda jej się dokonać tak niesamowitego wyczynu? To tak przerażające! Tak cudowne!
Czy może chodzić o… Konspirację Zvezdy?!
Niech świat skąpa się w świetle naszej wspaniałej Zvezdy!

OPINIA: Ech, zawsze tak jest – bez oczekiwań można się pozytywnie zaskoczyć, a gdy na jakąś serię liczymy, to dostajemy przeciętniaka i dokładnie tak odbieram w tym momencie Sekai Seifuku. Jest to chaotyczny tytuł o irytującej, małej dziewczynce, która chce podbić świat, a po wstępie do odcinka, gdzie widzimy jej wielki pomnik, można przypuszczać, że w przyszłości dopnie ona swego. Po drodze spotka ona Jimona Asute, naszego głównego bohatera, postać dość przyziemną i strasznie fajnie wyglądającą (podoba mi się jego design! – bardzo nietypowy chociażby z tym mini warkoczykiem koło twarzy ^^). Loli wyjawia mu, że stoi na czele organizacji, która chce opanować Ziemię i on, mimo początkowych obiekcji, małej kłótni z liderką oraz kilku niebezpiecznym doświadczeniom, koniec końców zostaje zmuszony, żeby się do nich przyłączyć. Niby wszystko fajnie, bo była akcja, była ładna grafika i był przyjemny opening od Maayi Sakamoto, ale jakoś brakuje tej serii tej iskry, która przyciągałaby widza przed ekran. Ogląda się wszystko totalnie bez emocji. Mała piorąc Asute przy każdej nadarzającej się okazji zamiast bawić tylko wkurzała, a wszechobecny chaos wydarzeń, choć może zamierzony, trochę mnie odrzuca. Ciekawym akcentem natomiast jest korzystanie z języka rosyjskiego (zapożyczenia imion, etc.), ze względu na ostatnio królującą we wszystkich anime manią na niemiecki ;P Jeszcze tak totalnie Zvezdy nie skreślam, w końcu za fabułę odpowiadają scenarzyści z Type-Moon, ale pierwszy odcinek bynajmniej nie zachwyca. Póki co leci na on-hold i może kiedyś dooglądam, jeśli po poczytaniu końcowych recenzji stwierdzę, że tytuł ten jest wart mojego czasu.

NA PLUS: Interesujący projekt postaci; sympatyczny główny bohater; fajny OP
NA MINUS: Chaotyczne i zbyt zwariowane; irytująca loli; nie wywołuje w widzu emocji

WSTĘPNA OCENA: 6

Cheers~! :*

About Shouri

English philologist | A girl in her 20s | Polish | INTJ | Bookworm | Gamer | Shipper | Anime watcher | Manga reader | Sci-Fi Fantasy geek | Volleyball fan | Always sleepy, almost always optimistic, grumpy at times, enjoys writing as a pastime :)

Posted on 18 stycznia 2014, in Anime, Pierwsze Wrażenie and tagged , , , , , , , . Bookmark the permalink. 2 Komentarze.

  1. W końcu mam w miarę wolny weekend więc pozwolę sobie wreszcie zostawić komentarz do tej notki…ehh…ciężkie jest życie maturzysty T.T
    Inari, Konkon, Koi Iroha – właśnie skończyłam oglądać drugi ep i uratował on tą serię przed porzuceniem jej przeze mnie (ale rym xD). Pilot szczerze mówiąc skutecznie mnie odstraszył od tego tytułu; przesadzony, przedramatyzowany, problemy i decyzje błahe jak w wielu innych tego typu seriach…no i romans. Nie lubię romansów, chyba, że są dojrzałe lub wyróżniają się czymś nieprzeciętnym i nie boli mnie przy ich oglądaniu głupota i przesadzone emocje bohaterów. Spodziewałam się po tej serii czegoś typu Gingitsune, lubię japoński folklor, wątki z bóstwami i to tutaj mamy więc jest ok :) Inari jeszcze nie zaczęła mnie tak bardzo irytować, że chętnie nacisnęłabym stop więc to też jest swego rodzaju plus…ale nasza bohaterka jest na celowniku. Co mi się podobało to jest to przedstawienie bogów i Uka-sama grająca w otome XD Na plus jest też normalna relacja z bratem, no i jego tajemniczość…przyznam szczerze, że jestem ciekawa kim jest i dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej. Myślę, że w tygodniowych odstępach serię obejrzę, w końcu do tylko 10 odcinków. Chyba, że im dalej w las tym będzie gorzej, głównie boję się o irytującą Inari i miłosny wątek z Tanbabashi’m.
    Nisekoi – to fakt, o realizacji tej serii nie trzeba mówić, wystarczy wiedzieć co to za studio, ten Shaft. I jeśli ktoś wie to powinien skakać z radości, że to właśnie ta ekipa wzięła się za animowaną wersię Nisekoi (chyba, że ktoś nie lubi dziwnych rzeczy). Taka nietypowa realizacja komedii romantycznej mi baaaardzo dopowiada, wreszcie dostajemy jakiś powiew świeżości. Może nie oglądałam za wiele serii z tego gatunku, ale abstrakcyjność tego tytułu skutecznie mnie do siebie przyciągnęła. Przy mandze bawię się bardzo dobrze, są momenty gdzie coś mi nie pasuje, ale może mam jakieś urojenia xD Jak na komedię przystało Nisekoi jest zabawne, no przynajmniej do mnie humor tej serii trafia ;P Związek głównej pary jest hmm…ciekawy jeśli tak mogę to ująć, wyróżniające się tło dla ich związku tworzone przez wyjęte spod prawa rodzinki jest bardzo dużym plusem serii. Czekam tylko na więcej, bo wizualne przedstawienie tej serii jest kolejnym z jej atutów ^^
    O ostatnim tytule się nie wypowiem, bo nawet nie miałam go w planach oglądać, a Twoja opinia tym bardziej nie zachęca, odpuszczę sobie.

    Pozdrawiam ciepło, bo można przymarznąć ! ^^

  2. Na początku nie byłam zbyt bardzo przekonana do „Inari…” a tu proszę! Spodobało mi się!!
    Lekka, miła akcja, pełna śmiesznych zwrotów akcji! Bardzo spodobała mi się nawet otoczka miłosna, aczkolwiek nie przesadzona. Po obejrzeniu 3. odcinka widzę, że historia staje się coraz bardziej sympatyczna :)
    Na Nisekoi też spojrzałam (kiedyś czytałam mangę). Nie jest zła, aczkolwiek liczyłam na lepszą serię.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: