Sezon wiosenny ’13 – przegląd cz.03 :)

Shingeki no Kyojin - 01
Myślałam czy by nie napisać jeszcze jednego PW, ale już się nie wyrobię, a i w sumie nie zostało mi nic szczególnie znamienitego, toteż notka ta jest ostatnią z tego sezonu. Co o nim myślę? Serie obstawiane jako hity spełniły obietnice ze wspaniałych zapowiedzi lecz nic innego nie wybiło się jako cudowne „zaskoczenie”. Bynajmniej jednak nie jest to powód do płaczu, bo i tak wyszło mi 7 tytułów do oglądania :)

Koniec jednak tego ględzenia! Zerknijmy na Zettai Bouei Leviathan, Mushibugyo oraz [nareszcie] Shingeki no Kyojin.

Zettai Bouei Leviathan – Odcinki 01-02

Zettai Bouei Leviatan - 01

OPIS: Historia ta ma miejsce w Aquafall, fantastycznym świecie obfitującym w wodę i kwitnącą zieleń. Nagle z nieba spadają meteoryty, przynosząc ze sobą stworzenia przepełnione złem, które zaczynają zagrażać wszelkiemu istnieniu na planecie. Wróżka Syrup zwołuje Siły Obronne Aquafall, gdzie trzema rekrutami są dziewczęta należące do smoczych klanów. Opowieść ta prześledzi losy Syrup oraz smoczych wojowniczek zwanych Leviathan, Bahamut i Jörmungandr, pokazując nam jak wspólnie dorastają i mierzą się z wrogiem.

OPINIA: Nie spodziewałam się, że pisząc w zapowiedziach „mam wrażenie, że będzie to kolejny tytuł typu ‚miłe, ale w sumie nie chce mi się oglądać'”, trafię niestety w dziesiątkę. Włączając dwa pierwsze odcinki dostajemy słodką opowiastkę o słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy. Oczywiście każda ma jakiś problem/motyw przewodni – niebieska szuka brata, który zaginął jakiś czas temu, czerwona, choć żyje jak księżniczka, czuje się samotna, bo ojciec-mag ciągle pracuje, a żółta… cóż, nie wiem co trapi żółtą, bo do tego nie doszłam, ale można się założyć, że coś i dla niej się znalazło ;P Obraz dopełnia absolutnie wkurzająca wróżka Syrup, której komentarze i zachowanie przyprawiało mnie o zgrzytanie zębami. Nie mogłam jej zdzierżyć… i ten głos Kany Hanazawy! Raczej nic do niej nie mam, ale w tej roli naprawdę irytuje. Główną fabułą ma być walka z wrogiem przybyłym na planetę razem z tajemniczymi meteorytami, niestety w pierwszych odcinkach za dużo tego nie ma. Zamiast tego podziwiamy „życie codzienne” bohaterek aka picie herbatki, jedzenie ciastek oraz drobne, nic nie znaczące incydenty, które powinny być albo moe, albo śmieszne. Jako, że fanką moe nie jestem, liczyłam, że to drugi aspekt mnie kupi, ale po 40 minutach rozbawiła mnie tylko jedna scena. Koniec epizodu drugiego zwiastuje pojawienie się pierwszego prawdziwego przeciwnika dla przemieniających się rodem z serii magical girls dziewcząt, ale nie dowiem się co to, bo postanowiłam darować sobie dalsze oglądanie ZBL. To prawda, że grafika jest całkiem sympatyczna, a kolorki niezwykle przyjazne oczom, zaś opening zadziwia przyzwoitą piosenką, o co ciężko ostatnimi czasy, ale z drugiej strony naprawdę anime to nie ma nic, co jakoś konkretnie przyciągałoby do oglądania. Jest przeciętne aż do bólu – ani ziębi, ani parzy. Można zerknąć z braku niczego innego do roboty, ale biorąc pod uwagę sporo dobrych tytułów tej wiosny… po co się męczyć? Osobiście nie mam zamiaru wpakowywać się w kolejną serię, która będzie mnie doprowadzać do szewskiej pasji niczym Shining Hearts: Szczęśliwy Chleb (a wibracje obu anime są niebezpiecznie podobne! ;P).

WSTĘPNA OCENA: -6

Mushibugyo – Odcinek 01

Mushibugyo - 01

OPIS: Akcja dzieje się w epoce Edo, wczesnych latach 1700 w Tokio. Ósmy szogun, Tokugawa Yoshimune, rozkazał by w okolicy rozstawiono pudełka, do których plebejusze będą mogli wrzucać swoje przemyślenia. Po wysłuchaniu ich opinii, szogun postanawia stworzyć nową jednostkę administracyjną – Mushibugyou – której celem będzie ochrona ludzi w mieście przed atakującymi je insektami. Każdy członek to specjalista o unikalnych zdolnościach bojowych.

OPINIA: Jestem zła! Naprawdę jestem zła! A wyglądało na całkiem przyjemny shounen… tyle, że ja nie jestem go w stanie dalej oglądać ^^” Problem tkwi w części „Departament do Spraw Insektów” – jaka przyjemność jest w zasłanianiu sobie oczu przez większą część odcinka, bo bohaterowie walczą z, albo są atakowani przez przerośnięte owady? Do tego w sporej części mówimy tu o pająkach – moja arachnofobia bardzo skutecznie dała o sobie znać i zadecydowała za mnie. Choć seria jest na poziomie d…głowy-nie-urywa-ale-spoko, leci do dropped, bo prędzej dostanę przez nią zawału z powodu histerii wywołanej pożerającymi ludzi pajęczakami, niż będę się dobrze bawić. Przypuszczam, że osoby z podobnymi problemami podzielą moje odczucia, jednak dla tych, którzy ich nie mają, Mushibugyo chętnie powita z otwartymi ramionami… jeśli oczywiście zignorujecie absolutnie porażający opening :P Tak okropnej piosenki, to już dawno nie słyszałam, dosłownie miałam ochotę coś wyrzucić za okno słuchając jak ten gość się u licha wydziera! Dear God, kto coś takiego wymyśla? ^^” Kreska wygląda bardzo specyficznie, nie jest jednak brzydka. Krawędzie są niezwykle ostre, a kontury czasem grubsze, niż przeciętnie, ale buduje to niezły klimat. Ogólnie wykonanie bardzo mi się podobało – jest nietypowe acz interesujące. Sam soundtrack też jest niezły, a i zaskakująco usłyszymy tu sporo znanych głosów. Główny bohater to w pewnym sensie typowy hero z shounenów – młody samuraj, który pędzony szacunkiem dla wspaniałego ojca, także chce zostać wielkim wojownikiem. Dochodzi tu całkiem nieźle pomyślana przeszłość (ogólnie tatusia ma przekochanego! Dlaczego zawsze tatusie nastoletnich herosów są tacy fajni? :D), dziwna organizacja, do której chce dołączyć, jej jeszcze dziwniejsi członkowie z tajemniczym białowłosym na czele, atakujące miasto potworne-robale [ignorujcie fakt robak =/= insekt :P] oraz ździebko fanservice’u. W skrócie całkiem porządnie zrobiona seria akcji. Tym bardziej mnie boli, że nie mogę jej dalej oglądać, bo po końcu Fairy Tail cierpię na niedobór animowanych, lekkich shounenów :(

WSTĘPNA OCENA: -7

Shingeki no Kyojin – Odcinki 01-02

Shingeki no Kyojin - 02

OPIS: Kilkaset lat temu, ludzie zostali praktycznie całkowicie wytępieni przez tytanów. Są oni zazwyczaj wielcy na kilka pięter, ich inteligencja jest bliska zeru, a na dokładkę pożerają ludzi i to nie w celach żywieniowych, a dla zabawy. Maleńki procent ludzkości przeżył barykadując się w mieście otoczonym ogromnym murem, wyższym od największych gigantów.
Przenieśmy się teraz do teraźniejszości, czasów, gdzie od 100 lat nie widziano już tytanów. Nastolatek Elen i jego przyrodnia siostra Mikasa są świadkami czegoś przerażającego – oglądają jak mury ich bezpiecznego schronienia zostają zniszczone przez potężnego giganta, który, mogliby przysiąc, pojawił się znikąd! Pomniejsi tytani zalewają miasto, zaś dwójka dzieci patrzy jak ich matka zostaje pożarta żywcem na ich oczach. Wtedy właśnie Elen przysięga, że zabije każdego giganta jaki istnieje – zemści się za zło wyrządzone ludzkości!

OPINIA: Miałam pisać opinię z większej ilości odcinków, ale nie mogę znaleźć dobrej chwili, żeby przysiąść do oglądania SnK, a nie chcę już na siłę przedłużać publikację tej notki, niech więc będzie z dwóch epizodów – i tak nie przypuszczam, żeby mój zachwyt miał się w jakiś sposób zmniejszyć, a ze zwiększaniem byłby problem, bo to naprawdę tytuł mający to „coś”, to ciężkie do określenia „coś”, które przygniata niczym skała! Chyba największą zaletą serii jest to jak gra na emocjach widza – przejmujące wzruszenie, smutek i strach. Nie żartuję. Oglądając drugi odcinek przez większą część czułam wilgotne oczy i lekkie drżenie dłoni. Niesamowity kop w feelsy, ale z drugiej strony nie zaprzeczę, że podekscytowanie też jest w to wmieszane. Wszystko tak dobrze się zgrywa, że w sumie ciężko określić, czy bardziej się boimy, czy bardziej „chcemy więcej!”. Do tego cały czas przytłacza nas ogromne poczucie beznadziei – to chyba najbardziej przeraża. Wiedza, że nie ważne co się zrobi, gdzie ucieknie, tak naprawdę tylko odciągamy wydany już na nas dawno temu wyrok śmierci. Jak zmierzyć się z czymś kilkadziesiąt razy większym, silniejszym od nas, bardziej bezwzględnym i okrutnym? Wszechobecna rozpacz i ciężki klimat to coś co niejednego może od Shingeki no Kyojin, czy też Attack on Titan odrzucić. Nie jest to też anime dla osób o słabych nerwach oraz wrażliwych na przemoc, ba! Nawet Ci nie wrażliwi mogą się skrzywić na niektórych scenach np. pożeraniu ludzi przez tytanów. Zerkając bardziej na stronę techniczną: genialny opening! Oj, dawno już nie słyszałam piosenki w sumie tak dziwnej, ale jednocześnie dynamicznej i tak wpadającej w ucho ^^ W niektórych fragmentach kojarzy mi się z jakimiś propagandowymi niemieckimi pieśniami patriotycznymi… z resztą niektóre fragmenty tekstu są po niemiecku – nie jest to jednak do końca takie mylne skojarzenie, jako że postacie noszą niemieckie nazwiska, a więc asocjacja ze swego rodzaju alternatywną wersją Niemiec jest zapewne zamierzona. Grafika [znowu] specyficzna. Pierwowzoru nie znam, to i ciężko mi porównywać, ale anime definitywnie nie można nazwać brzydkim. Ohydne w niektórych ujęciach? Tak. Ale nieestetyczne? Definitywnie nie. Gruby kontur, fajne animacje walk za pomocą nietuzinkowego sprzętu, którego używają Zwiadowcy do „podniebnych” starć z tytanami oraz niczego sobie ujęcia oczu. Muzyka od Hiroyukiego Sawano (OST do np. Ao no Exorcist, Guilty Crown, czy Sengoku Basara) dobrze pasuje do tego co widzimy. W normalnej sytuacji wytknęłabym tu wkurzającego głównego bohatera [Yuki Kaji, anyone? :p], ale ciężko narzekać na płaczącego dzieciaka, który widzi śmierć własnej matki oraz patrzy jak jego spokojne życie powoli zamienia się w ruinę. Do tego zaplusował, bo już w drugim odcinku są zaczątki, że wyjdzie jeszcze na ludzi :) Za to od razu spodobała mi się Mikasa (proszę sobie darować mylne skojarzenia z marką piłek do siatkówki XD) – kolejne po Morgianie dziewczę, które ma głowę na karku! Podsumowując w dwóch słowach – anime sezonu. Shingeki no Kyojin oraz Suisei no Gargantia to dwie perełki wiosny, które żal przeoczyć, więc jeśli jeszcze ich nie widzieliście – zapylać mi tam i od razu ściągać!! I jeszcze jedno – drugą wyświetloną na MALu rekomendacją przy profilu serii jest FMA. Myślę, że stwierdzenie „podobało Ci się jedno, spodoba i drugie” nie będzie tutaj przesadą :)

WSTĘPNA OCENA: 9

Cheers! :*

About Shouri

English philologist | A girl in her 20s | Polish | INTJ | Bookworm | Gamer | Shipper | Anime watcher | Manga reader | Sci-Fi Fantasy geek | Volleyball fan | Always sleepy, almost always optimistic, grumpy at times, enjoys writing as a pastime :)

Posted on 5 Maj 2013, in Anime, Pierwsze Wrażenie and tagged , , , , , , , , . Bookmark the permalink. 4 Komentarze.

  1. Zgadzam się z Tobą w zupełności – Shingeki no Kyojin i Suisei no Gargantia to faworyci sezonu :) Obie serie mają ciekawą fabułę (choć każda jest ciekawa na swój własny sposób), rewelacyjną grafikę, piękną oprawę muzyczną. Żałuję jedynie, że SnG dostała tylko 12 epków – już teraz można powiedzieć, że spokojnie dałoby się to wyciągnąć na pełną serię. Dobrze, że chociaż SnK będzie z nami aż pół roku :)

    Co do samego Shingeki…, świetnie to ujęłaś: „w sumie ciężko określić, czy bardziej się boimy, czy bardziej ‚chcemy więcej!'”. Dokładnie takie emocje towarzyszą mi przy każdym odcinku. Jak dla mnie to już jest bardzo brutalna i przerażająca seria – zaliczyłabym się raczej do części widowni o słabych nerwach ;) Niemniej fabuła jest tak wciągająca, że wolę się już bać, niż to przegapić. Do tego główni bohaterowie też wypadają obiecująco. Nad Mikasą w ogóle nie ma się co rozwodzić – każdy wie, że jest genialna i ma zadatki na postać wybitną. Nie mogę się doczekać aż trafi się jakiś background jej postaci. Jej relacja z Erenem też jest zresztą mocno zastanawiająca i ma w sobie ogromny potencjał. Co do samego Erena, czytałam na forach i blogach różne opinie, w dużej mierze negatywne i szczerze to tego nie rozumiem. Uważam, że jest on rewelacyjnym protagonistą. Motywy jego działania może nie są najbardziej oryginalne na świecie, ale za to szczere i autentyczne. Zemsta napędza go tak silnie, jak prawdopodobnie nie napędza żadnej innej postaci. Jest zapalczywy, pełen wewnętrznej pasji i ognia – pewnie, przy tym męczący dla otoczenia, ale dla widza, moim zdaniem, taki bohater to skarb. Gwarantuje emocje na najwyższym poziomie. A że zaczyna od tak bezkompromisowych postaw, to jest więcej, niż pewne, że w toku serii, jego charakter zostanie nieraz utemperowany, czyli solidny chara development mamy jak w banku. Uważam, że dobranie Mikasy i Erena na zasadzie tak silnego kontrastu postaw i osobowości jest strzałem w dziesiątkę – będzie się ich oglądało świetnie nie tylko osobno, ale też razem :)

    Btw, pozwoliłam sobie wysłać Ci zaproszenie na MALu, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? :) Od cornflake-girl.

    • No worries, zaproszenie już przyjęte ^^ (ogólnie akceptuję większość zaproszeń, bo zauważyłam tendencję, że czytelnicy (?) z reguły lubią mnie mieć w znajomych – w sumie najlepsza metoda, żeby wiedzieć, że żyję, kiedy dłużej nic nie piszę XD)
      Sama też miałam zapolować na Twój MAL, ale widać kto tu się wykazał większą inicjatywą – dziękuję! (jak zwykle zakręcona ja pomyślałam i zapomniałam ^^”)

      Prawda? ^^ Ogólnie Gargantia i Shingeki bardzo fajnie się balansują – kiedy ciężko się otrząsnąć po przeżyciach z tytanami, odpalasz sobie Suisei i od razu spływa na Ciebie taka radość i dobry nastrój :) Urobutcher i jego pomysł na „healing anime” – ciekawe, czy wytrzyma, czy w końcu dojdziemy do części z „butchering” :P

      Właśnie dobrze to określiłaś – ta nienawiść i gniew, co rewelacyjnie słychać w głosie Yukiego Kaji (aż się dziwię, że go chwalę ;]), nieźle rekompensują ewentualne inne braki w jego osobowości. Eren może denerwować, ale tak jak pisałam – nie można go nie oceniać nie biorąc pod uwagę sytuacji, która wykreowała go na taką a nie inną postać. Ciekawe ile z tych narzekaczy trzymałoby się tak dobrze (nawet jeśli to negatywne emocje pchają go do przodu) po takich przejściach.

      Zerknęłam na Twój MAL i zauważyłam, że jesteś na 3 odcinku – chcę usłyszeć co powiesz po 5! Obejrzałam wczoraj i powiem tak: najpierw ugięły się pode mną nogi, a potem te 25 minut siedziało mi w głowie cały dzień – to anime jest niesamowicie wstrząsające i z każdym kolejnym odcinkiem nie przestaje mnie zadziwiać! …mam nadzieję, że odpowiednio Cię zmotywowałam :D

      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam! ^^

      • Shouri, jestem po 5. odcinku SnK i nie jestem w stanie nic powiedzieć – rozsadziło mi mózg, by nie powiedzieć jeszcze dosadniej. Wprost nie wierzę, nie wierzę w to, co zobaczyłam! Już to, że przy pierwszej próbie ataku Eren stracił nogę wydawało mi się nierzeczywiste – c’mon przecież to jest główny bohater, czego takiego się nie robi! I potem jeszcze ta akcja w paszczy tytana (btw, strasznie naciągane to, że jak już wyraźnie Armin zsunął się w dół przełyku potwora, Eren jeszcze sobie zrobił mały flashback, po czym rzucił się, by uratować przyjaciela, który cudownie znów był na poziomie gęby tytana – trochę tutaj przesadzili). I żeby już widz miał 100% pewności, że Eren został pożarty, jeszcze ta odgryziona ręka. WTF? Takie rzeczy się nie zdarzają. Nie głównemu bohaterowi, nie w 5. odcinku! Absolutnie nie wierzę, że on umarł – nie ma takiej opcji. Tylko za cholerę nie wiem, jak oni chcą go teraz do życia przywrócić, skoro już na ten moment – pomijając fakt wylądowania w żołądku tytana – chłopak stracił dwie kończyny. Co tu się dzieje?! Nie chcę sięgać po mangę, bo popsuję sobie przyjemność z oglądania anime, ale nie wiem, czy wytrzymam – zwłaszcza, że przyszły odcinek zdaje się składać głównie z flashbacków, cholera więc wie, czy choćby na chwilę wrócą do miejsca „śmierci” Erena. Autentycznie, mózg mi eksplodował. Te sceny to póki co bezkonkurencyjny kandydat do tytułu „mindfuck scene of the year”.

        Swoją drogą, nie spodziewałam się, że kadeci będą padać tak szybko. Wychodzi na to, że te trzy lata szkolenia nie dały im absolutnie nic. Posiedli wszystkie te umiejętności, tuż przed walką byli naprawdę zmotywowani, a wyszło, że pierwsze z brzegu random potwory rozgromiły całą grupę, z Erenem na czele. Przecież po czymś takim już żadne z nich nie ośmieli się stanąć do kolejnej walki. Będą musieli całkowicie zmienić sposób walki i strategię. W tej chwili są w stanie zaszkodzić tytanom mniej więcej tak bardzo, jak małe, nieuzbrojone dziecko.

        Tylko się potwierdza, SnK to win sezonu, bez dwóch zdań.

        A teraz idę sobie zapuścić Suisei no Gargantia, żeby ukoić nerwy przed snem :D

  2. O tak, można powiedzieć, że SnK oraz FMA mają ze sobą coś wspólnego. Co najśmieszniejsze (pewnie pójdę za to do piekła), dopiero zaczęłam oglądać FMA. W mojej animcowej karierze spotkałam się z tym tytułem, ale szczerze mówiąc, bałam się oglądać, bo wiedziałam, że jest mocne. I to jest chyba element łączący te serie, czyli silne oddziaływanie na emocjach. Chyba dopiero dorosłam do takich serii ;) W każdym razie zgadzam się ze wszystkim co napisałaś i jeżeli twierdzisz, że dwa pierwsze odcinki zrobiły na Tobie spore wrażenie, to kolejne wcisną Cię w fotel, a podobno to dopiero początek :) Mam silną chęć zobaczyć mange, ale jakoś się powstrzymuję XD

Dodaj komentarz