Sezon jesienny ’12 – przegląd cz.03 :)
Sezon zaczął się od bardziej damskich propozycji, to teraz pora na coś „mocniejszego” :) Oba tytuły należały do grona moich osobistych „hitów” typowanych w zapowiedziach, czy jednak udało im się utrzymać tą opinię? Przekonajmy się ^^
Tym razem na celownik bierzemy dwie serii akcji: survivalowy Btooom! oraz psychologiczny Zetsuen no Tempest.
Btooom! – Odcinek 01
Opis: Historia obraca się wokół Ryouty Sakamoto, niezatrudnionego, młodego mężczyzny, będącego jednym z najlepszych graczy w Btoom! – bojowej grze online. Pewnego dnia chłopak budzi się na tropikalnej wyspie, nie mając pojęcia skąd się tam wziął! W oddali dostrzega sylwetkę człowieka, więc z nadzieją postanawia go zawołać i poprosić o pomoc. Ratunek jednak nie nadchodzi, a zamiast tego nieznajomy rzuca w Ryoutę przedmiotem, który szybko okazuję się czymś bardzo dla bruneta znajomym – bombą “BIM”! W tym momencie nasz bohater uświadamia sobie dwie rzeczy: po pierwsze – jego życie jest w niebezpieczeństwie; po drugie – właśnie znajduje się w świecie Btoom!
Opinia: Od samego początku nastawiałam się, że Btooom! będzie tytułem, który mi się spodoba, ale nie liczyłam, że aż tak bardzo! Rzadko się zdarza, iż nawet pomimo dość wysokich wymagań, zostajemy pozytywnie zaskoczeni, toteż sama się dziwię jak to możliwe :> Pierwszym czynnikiem przyciągającym uwagę widza jest kreska – słodyczy, kwiatuszków i wielkich oczysków tu nie znajdziecie. Styl jest dość poważny i „szorstki” – bez upiększeń, co pasuje do serii opowiadającej o bohaterach starszych niż zwyczajowe nastolatki. Madhouse odwalił dobrą robotę ^^ Najlepszym porównaniem będzie tu grafika z Death Note’a – oba tytuły dzielą wiele podobieństw w wyglądzie, począwszy od Ryouty, w niektórych ujęciach wręcz niebezpiecznie przypominającego Lighta ;) Chłopak wzbudza także podobne do kolegi Yagamiego uczucia – jest dupkiem jakich mało i bynajmniej nie czujemy do niego sympatii. Dość ciekawy zabieg, biorąc pod uwagę, że caluśki odcinek jest opowiedziany z jego perspektywy, a kolejne sceny tylko utwierdzają nas w przekonaniu jaką to jest okropną, uzależnioną od kompa osobą, która jakoś się zatraciła w życiu. Mimo jednak braku ciepłych uczuć do Sakamoto, śledzimy jego kolejne poczynania na teotetycznie opuszczonej wyspie z prawdziwym zainteresowaniem :) Co do samej dżungli, to wzbudza nie lada emocje – ja aż zakrywałam oczy widząc jak nasz cukiereczek podczas spacerku wpada na jaszczurki, owady, czy inne pająki – nie na moje nerwy taka zabawa <śmiech> Anime potrafi przestraszyć, albo przynajmniej wywołać niepokój – wędrówka poprzez nieznany teren, kiedy oprócz realistycznie brzmiących dźwięków flory i fauny nie towarzyszy nam żadna muzyka, tworzy fajny klimacik ^^ Jest on, tak jak spekulowałam w zapowiedziach, bardzo podobny do krzyżówki LOST, Battle Royale/Igrzysk Śmierci oraz mangi Eden no Ori. „Bezludna” tropikalna wyspa + tajemnicza organizacja + walka z rodzaju „przetrwają najsilniejsi”. Same pojedynki wywołują dość spory problem moralny – no bo jak można kogoś tak po prostu zamordować? Z drugiej strony wybór mamy mały, gdy lecą na nas granaty, a nasz oponent bynajmniej nie wydaje się czuć wyrzutów sumienia. Całość jest bardzo brutalna – mamy krew, zabijanie oraz coś co podchodzi pod próbę gwałtu (patrząc po zapowiedzi), stąd też odradzam kontakt osobom niepełnoletnim i tym o słabych nerwach (lub żołądkach ;P). Nie sądzę, żeby Madhouse miał przekroczyć granice dobrego smaku w tym anime, ale przy braku tolerancji dla takich motywów, lepiej trzymać się z daleka. Jeszcze kilka słów o samej grze Btoom: okazuje się ona być czymś à la sieciowym FPSem, ale z pewną modyfikacją, mianowicie nie korzysta się w niej z żadnej broni palnej – jedynym uzbrojeniem są różne wariacje granatów, co możemy oglądać w pierwszym odcinku. Denerwujący jednak może być fakt, że choć owe niepozorne kuleczki wybuchają naszemu kochanemu bohaterowi tuż pod nosem, nie widać po nim śladów jakichś większych obrażeń, przez co Btooom! traci trochę na realizmie ^^” No i te zaniki inteligencji Ryouty w pewnych momentach <ech> Warto też wspomnieć o openingu „No Pain, No game” – świetny utworek! Nano jest dwujęzyczna co słychać po porządnym angielskim ^^ Zaskoczył mnie za to Hongou Kanata – jak na swoją pierwszą rolę, naprawdę sprawdził się jako Sakamoto. Słowem podsumowania – osobiście uwielbiam i chcę więcej :D Dostałam dokładnie to, co chciałam, więc nie mam praktycznie na co narzekać. Jeśli lubisz survivalowe klimaty, albo masz ochotę na odrobinkę poważniejszą serię akcji niż typowe shouneny (Btooom! to seinen), oglądaj~! :)
Wstępna ocena: – 9
Zetsuen no Tempest – Odcinek 01
Opis: Historia obraca się wokół dwójki przyjaciół: Mahiro Fuwy – jego rodzina została rok wcześniej zamordowana w tajemniczych okolicznościach oraz Yoshino Takigawy. Pewnego dnia z Mahiro kontaktuje się niejaka Hakase Kusaribe, przywódczyni klanu Kusaribe, którą jej zwolennicy, zdaną tylko na swoje siły, porzucili na opuszczonej wyspie. Chłopak zgadza się pomóc kobiecie, jeśli ta w zamian wesprze go w poszukiwaniach zabójcy jego bliskich. Kiedy Yoshino dowiaduje się co planuje jego przyjaciel, postanawia się przyłączyć i razem z nim wystąpić przeciwko klanowi Kusaribe planującemu obudzić “Drzewo Zetsuen”, którego moc może doprowadzić świat do zagłady.
Kilka dialogów, czy elementów fabularnych w Zetsuen no Tempest jest niczym hołd dla dzieł Williama Shakespeare’a.
Opinia: Nie mogę ukryć, że ciekawiło mnie co wyjdzie z tego anime. Manga pochodzi od autora Spiral: Suiri no Kizuna, które było naprawdę jedną z ciekawszych pozycji, jakie miałam okazję przeczytać w ciągu kilku ostatnich lat – bardzo pokręcony, psychologiczny, ale i inteligentny tytuł. Do tego dochodzi jeszcze problem Shakespeare’a – jako studentka anglistyki nie mogłam nie zwrócić na to uwagi :) Właśnie z takim nastawieniem usiadłam do seansu – starałam się nie wywierać na ZnT niepotrzebnej presji, oglądać i nie myśleć, że jeśli to nie będzie dobre, to złoże wizytę w Bones i rozwalę im studio xP Na szczęście to co otrzymałam dość skutecznie powstrzymuje od rękoczynów ;D Pierwszy plus – muzyka. Klasyczny klimat łącznie ze znaną z trailerów Sonatą „Burza” Beethovena, idealnie buduje nastrój. Opening za to jest dużym zaskoczeniem – Nothing’s Carved In Stone zaserwowało całą piosenkę „Spirit Inspiration” w języku angielskim. Ogólnie całe anime ma bardzo ciekawą koncepcję – nie wiem czy to tylko moje wrażenie, ale w niektórych momentach uderza widza dość silne uczucie, jakby oglądał prawdziwy spektakl ^^ Ekspresyjność dialogów, gestów (jak ten rzut bukietem kwiatów), reżyseria scen i ujęć (czasami wyglądają jak obrazy ^^) – projektem niedaleko im do sztuki teatralnej. O fabule nawet nie zaczynam, bo to dość płonny wysiłek <śmiech> To jedna z tych serii, która budzi uczucie: „nie wiem o co chodzi, ale jest fajnie” xD Bynajmniej nie mamy się co spodziewać, że podadzą nam wszystko na tacy – póki co dostaliśmy strzępki informacji, z których mało co można zrobić, ale historia wciąga, a przecież o to chodzi ^^ Na wielkie brawa zasługuje Toshiyuki Toyonaga – do tej pory słyszałam go tylko w spokojnych rolach postaci nerwowych i nie grzeszących pewnością siebie (Mikado z Durarary!!, Irie Shouichi z KHR!, czy Shun z Kimi to Boku.), tymczasem tutaj pokazuje naprawdę silny charakter i mocny głos! Wizualnie nie można prosić o więcej – animacje walk są cudne (i ten dynamizm! Niejeden typowy battle shounen czułby się zawstydzony), a i projekt postaci ładny. Jako że seria nie kryje się ze swoimi nadprzyrodzonymi elementami, można oczekiwać prawdziwych fajerwerków :) Bohaterowie nie pokazują niczego szczególnego – Mahiro to taki trochę fanatyk swoich przekonań, a Yoshino jest wręcz boleśnie bezpłciowy. O dziwo jednak myślę, że się sprawdzą jako takie duo kontrastowych charakterów. Mam tylko złe przeczucie, że relacje dwójki przyjaciół z dzieciństwa dość szybko padną ofiarą yaoistek ;P
Jak więc zapowiada się Zetsuen no Tempest? Wygląda na serię robiącą wodę z mózgu (teraz się na to mówi „seria psychologiczna” ;P) po 5 minutach oglądania… nie żeby widzowie tego nie kochali :] Ja naprawdę jestem zachwycona tym cytującym Hamleta anime ^^ (chodzi o analogię motywu zemsty Mahiro i Hamleta, czy wątek moralny, gdzie Hamlet musiał czasami postępować sprzecznie ze jego sumieniem – zrobić coś złego, tak jak planuje to nasz blondyn?)
Wstępna ocena: 9
Posted on 6 października 2012, in Anime, Pierwsze Wrażenie and tagged 2012, Anime, Btooom!, Jesień, odcinek, opis, Pierwsze Wrażenie, Zetsuen no Tempest. Bookmark the permalink. 7 Komentarzy.
Okej, jako że komentarzy do poszczególnych serii nie chce mi się rozbijać na notki które ich dotyczą, to musisz wybaczyć, że wszystko tu wrzucę.
Shin Sekai yori – zapowiada się dobrze. W pierwszym odcinku niewiele się działo, ale to ten typ anime, który potrzebuje czasu, żeby rozwinąć skrzydła. Na razie dostajemy dość ciężki klimat, sporo zagadek (niestety trochę z nich jest zbyt oczywistych, a przynajmniej wydaje się, może nas zaskoczą, proszę tylko, żeby obyło się bez asspuli). Ogólnie będę oglądał, A1 zawsze dostarczy dobrą grafikę, nawet jak im anime nie wyjdzie (pozdro SAO).
Na razie 8/10.
Tonari no Kaibutsu-kun – okej, zawsze mam słabość do shoujo, w których bohaterka nie jest cholerną amebą. I w tym przypadku całkowicie pokochałem tą serię po pierwszym odcinku. Chcę więcej. DUUUUŻO WIĘCEJ. Ale seria pewnie mnie rozczaruje i będzie one courem. Więc będzie trzeba sięgać po mangę.
Jak na razie desingi są ładne, animacja znośna (w shojo to nikogo akurat nie obchodzi), a postacie lubi się od razu. I jak wspominałem, chcę więcej. Mam tylko nadzieję, że nie odejdą od romantycznej komedii na rzecz emo dramatu (pozdro Skip Beat), bo to jedna z rzeczy, która ma brzydki zwyczaj psuć mi większość współczesnych shoujo. 8/10
Chuunibyou demo Koi ga Shitai! – czyli historia znęcania się nad panienką z autyzmem. Hej, Kyo Ani. Jak nie chce wam się kontynuować Haruhi, to może wzielibyście się za jakąś serię akcji? Bo bez kitu, cały czas oglądając tą serię, wydaje mi się, że próbują tu wsadzić więcej ruchu i animacji niż powinni. Są w tym najlepsi w biznesie, ale tego wydaje się wręcz za dużo. Nie ma tu prawie żadnej statycznej sceny, wszystko się rusza na boki i zachowuje jakby miało ADHD. A co do reszty, to na razie typowy moeblob od KyoAni, ciekawe czy uda im się to sprzedać. 6/10
K – O MÓJ BOŻE TEN HOMOLUST! (dajcie go więcej). A tak ogólnie to anime wygląda, jakby chcieli zadowolić każdego potencjalnego fana anime. Fujioshi mogą sobie łączyć przystojnych facetów w całkowicie bezsensowne paringi, dostajemy gotycką lolitkę i piersiatego moebloba, który lubi biegać nago. Wszyscy zadowoleni, Ultimate Fansevice show. Szkoda tylko, że po pierwszy odcinku nie wiadomo o co chodzi. Ale przymknąć można na to oko, za homolust, piersi i TĄ CHOLERNĄ ANIMACJĘ.
Czekam, ogólnie 7/10
Btooom! – kolejny battle royale… Kiedy im się to znudzi? Beta fagot jako główny bohater, który zapewne za parę odcinków stanie się superherosem. W miarę animacja, na pewno nic nie razi w oczy… I ogólnie strasznie nijakie. 6/10, będę dalej oglądał, BO TEN KONIEC ODCINKA.
Zetsuen no Tempest – oglądając to, dostawałem niepowstrzymanych ataków śmiechu. Toż to wygląda jak Guilty Crown 2.0. Główny bohater wygląda nawet jak Shou, tylko bardziej homo (serio, spinki do włosów?). Przepiękna muzyka. Ogólnie będę oglądał, bo liczę na trainwreck jak GC. A GC było tak złe, że aż świetne. W pierwszym odcinku próbuję nielinearnej narracji, zobaczymy co im z tego wyjdzie na dłuższą metę. 5/10
I bonus, który nikogo nie obchodzi.
JoJo’s Bizarre Adventure – okej. OKEJ OKEJ. Pierwszy odcinek całkowicie mnie kupił. Czuć tu klimat i duszę JOJO. Po trzykrotnym obejrzeniu pierwszego odcinka nie da się ukryć, że był świetny. Zacznijmy od grafiki. Animacja nie porywa. Widać, że mieli niski budżet, ale bardzo sprawnie to ukrywają, nie ma absolutnie żadnego momentu w którym animacja gryzie w oczy, co więcej, czasem można się zaskoczyć jak sprytnych trików używają, żeby coś wyglądało dobrze przy niskich kosztach. Design postaci jest świetny. Niepodobny do mangowego pierwowzoru, ale nikt też nie chciałby oglądać kreski Arakiego z pierwszej część.
Kolorystyka jest świetna. Dobrze to wyglądało na plakatach, w ruchu jest jeszcze lepsze. Ogólnie ten show nie wygląda wcale jak niskobudżetówka, którą niestety jest. Animatorzy i graficy byli cholernie sprytni.
Głosy są świetne. Dio brzmi (i zachowuje się zresztą też) jak totalny dupek, którego kochamy nienawidzić, Jonathan jest zbyt moe, bym mógł to opisać.
Ogólnie ostro popędzili z fabułą, całe dzieciństwo (5 rozdziałów) zmieścili w jednym odcinku. I patrząc na ich plan, nie mają zamiaru zwalniać. Najprawdopodbniej mają zamiar zamknąć pierwszą część w 7 odcinkach (w środku listopada dostajemy 3 tygodnie przerwy), co daje nam 13-14 odcinków na niesamowite Battle Tendency.
Ogólnie, jeśli ktoś myśli nad tym, czy warto oglądać, ja polecam. Oczywiście nie spodoba się to każdemu, JOJO jest mocno przerysowany (scena z lalką to komediowe złoto), co może nie spodobać się fanom shonenów, które biorą siebie całkowicie na serio i uderzają w nas tanią emo dramą. Więc jeśli jesteście ciekawi na dziwaczną przygodę, to bierzcie się za to.
Do tego GG robi świetne suby do JoJa:

No i twoje ulubione anime nie ma endingu od brytyjskiej legendy progresywnego rocka z lat 70:
Mój post pod moim postem, ale trwam w nieskończonej misji promowania JoJa. Polecam wam 7 część, Steel Ball Run. Nie potrzebujecie absolutnie żadnej wiedzy na temat JoJa, żeby cieszyć się fabułą (w 6 części dostaliśmy całkowity reset uniwersum), Araki wzbija się na wyżyny jeśli chodzi o kreskę i jest to najbardziej kompletna część JoJa (czuć, że to tym razem nie tasiemiec, ma swój jasny początek i finał). No i oczywiście to jedna z najlepszy mang ever. Świetne postacie, dobra fabuła, niesamowity główny zły. No i to JoJo. Jak macie dość emo dziwaków jako głownych bohaterów swoich mang, bierzcie to. Tutaj poważne motywy lubią mieszać się z całkowcie głupiutkimi, tworząc jedyną w swoim rodzaju miksturę. Jeśli to do czegoś porównywać, to z aktualnie lecących shonenów tylko do hunter x hunter.
http://www.dailymotion.com/video/k1477AynnSESQp3rrLa no i mamy opening sezonu. Widać ostre cięcia kosztów, bo CG ale reżyseria tego openingu to level mega wysoki. Do tego ta piosenka…
Hej, mam pytanie, kiedy będą zimowe zapowiedzi? ^ ^
A kiedy zimowe zapowiedzi? >D
Tak wpadam tylko z openingiem roku.
Bardzo old-schoolowy tak na pierwszy rzut oka :D
Ale widzisz – poddałeś mi tym komentarzem pewien ciekawy pomysł, dzięki :)